Rosyjski generał Siergiej Surowikin był tajnym członkiem Grupy Wagnera, cieszącym się statusem VIP-a – podaje CNN. Miejsce pobytu Surowikina nie jest znane. Zniknął po wybuchu buntu Jewgienija Prigożyna, do którego doszło 24 czerwca. Rosyjskie media podały, że został zatrzymany. Informacjom tym zaprzecza jego córka, Weronika.
CNN podaje, powołując się na dokumenty będące w posiadaniu Dossier Center (niezależna rosyjska grupa dziennikarska z siedzibą w Londynie - red.), że Grupa Wagnera nadała Siergiejowi Surowikinowi numer personalny. Jest jednym z 30 innych wysoko postawionych rosyjskich dowódców oraz członków służb specjalnych, którym wagnerowcy nadali status VIP.
CNN podkreśla, że nie jest jasne, z czym się wiąże członkostwo VIP w Grupie Wagnera.
Surowikin, zwany też "generałem Armagedonem", nie był widziany od soboty. Wtedy też pojawiło się nagranie, w którym generał wzywał Jewgienija Prigożyna do powstrzymania jego rebelii. Kilka dni temu "New York Times" napisał, że Suriwikin wiedział o planowanym buncie.
Rosyjskie władze dementują doniesienie, by został aresztowany. Według niektórych mediów, przebywa on w więzieniu Lefortowo.
Rzecznik Władimira Putina Dmitrij Pieskow pytany o losy generała, odsyła do resortu obrony.
Z kolei córka Surowikina Weronika twierdzi, że jej ojciec nie został zatrzymany. W komunikacie, który cytuje telegramowy kanał Baza, stwierdziła, że jest w kontakcie z ojcem, że nigdzie nie zniknął i "wszystko jest z nim w porządku". Nic mu się nie stało, jest w swoim miejscu pracy... Wszyscy są na swoich miejscach pracy. Wszystko jest w porządku - powiedziała.
Niezależny portal rosyjski Ważnyje Istorii podał, powołując się na dwa źródła zbliżone do rosyjskiego sztabu generalnego i Federalnej Służby Bezpieczeństwa, że władze rosyjskie przesłuchały Surowinikna, ale go zwolniły.
Do stycznia Surowikin kierował działaniami armii rosyjskiej w Ukrainie. Funkcję tę objął w październiku 2022 roku, jak uważano - dzięki zabiegom Prigożyna. Surowikin służył w Ukrainie od początku inwazji jako dowódca sił powietrzno-kosmicznych, a potem Grupy Południe armii rosyjskiej.
Według niektórych obserwatorów to właśnie z inicjatywy Surowikina od jesieni 2022 roku Rosja wdrożyła strategię zmasowanych ostrzałów ukraińskiej infrastruktury cywilnej.
W styczniu został odsunięty przez resort obrony od dowodzenia inwazją na Ukrainę, jednak nadal ma duże wpływy w armii i cieszy się poparciem wśród żołnierzy.
W sobotę 24 czerwca doszło do buntu Grupy Wagnera, co miało być efektem napięć pomiędzy rosyjskim resortem obrony a dowódcą najemników Jewgienijem Prigożynem.
Wagnerowcy najpierw zajęli Rostów nad Donem, w tym siedzibę Południowego Okręgu Wojskowego, a następnie ruszyli w kolumnie pancernej w kierunku Moskwy. Najemnicy, którzy dotarli do obwodu lipieckiego, mieli znajdować się 200 km od stolicy Rosji.
Bunt zakończył się po negocjacjach przywódcy wagnerowców z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem. Szef Grupy Wagnera zgodził się ustąpić i rozkazał najemnikom, by zaczęli się wycofywać z terytorium Rosji.
Na mocy porozumienia najemnicy, którzy zdecydowali się pozostać w Grupie Wagnera, będą mogli wyjechać na Białoruś.
W poniedziałek głos zabrał sam Prigożyn. Szef najemników przekazał, że 1 lipca Grupa Wagnera miała przestać istnieć "w wyniku intryg i nieprzemyślanych decyzji". Tłumaczył także, że marsz nie miał na celu obalenia władz na Kremlu. Od wtorku Prigożyn przebywa na terenie Białorusi.