Rosyjską rakietę znalezioną w okolicach Bydgoszczy zbadają botanicy. Jak dowiedział się reporter RMF FM, prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej w grudniu 2022 roku przez pocisk Ch-55 czeka na zamówioną opinię.
Opinia botaników ma dać jednoznaczną odpowiedź na pytanie jak długo szczątki rakiety, na które natrafiła przypadkowa kobieta, leżały w lesie koło miejscowości Józefów.
Dziś przyjęto, że pocisk spadł na polską ziemię w grudniu 2022 roku, podczas zmasowanego rosyjskiego ataku na Ukrainę. Biegli botanicy natomiast mają to potwierdzić na podstawie badań mchów i porostów, które wykryto na szczątkach rakiety.
Określenie tego terminu, to jedna z kluczowych spraw dla śledztwa, bo do tej pory opieramy się jedynie na przypuszczeniach i wersjach podawanych przez instytucje, które przez wiele miesięcy nie były w stanie znaleźć tych szczątków.
Przesłuchiwani są też kolejni świadkowie. Prokuratorzy zaplanowali też uzupełniające przesłuchania biegłych, którzy wydawali już opinie w sprawie rakiety. Nikomu dotąd nie przedstawiono w tej sprawie zarzutów.
Pod koniec kwietnia przypadkowa osoba natknęła się w lesie w Zamościu koło Bydgoszczy na szczątki niezidentyfikowanego obiektu. Reporterzy RMF FM jako pierwsi poinformowali, że w lesie został znaleziony pocisk powietrze-ziemia. Nie było śladów eksplozji.
Dzień po odkryciu znaleziska dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski poinformował, że "trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami".
Pociski manewrujące Ch-55 powietrze-ziemia były produkowane w czasach Związku Radzieckiego. Mają zasięg ok. 3 tys. kilometrów. Ich przeznaczeniem było przenoszenie głowic jądrowych.
Modyfikacja, przeprowadzona już w obecnej Rosji, to wersja 555, przeznaczona do ładunków konwencjonalnych. Rakieta, która spadła w okolicach Bydgoszczy, była nieuzbrojona.
Z ustaleń Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych wynika, że pocisk manewrujący Ch-55 najpewniej przyleciał zza naszej wschodniej granicy, bo w polskiej armii nie ma tego uzbrojenia ani na wyposażeniu, ani w magazynach.