Do połowy roku gdańska prokuratura przedłużyła śledztwo ws. porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Prokuratorzy nadal pracują nad dowodami "nasuwającymi podejrzenia, że przebieg zdarzeń mógł być inny, niż dotychczas przyjmowano" – poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Mariusz Marciniak.
Prokuratorzy m.in. przesłuchują kolejnych świadków i zabezpieczają kolejne dokumenty. Śledczy czekają też na wyniki badań fonoskopijnych nagrań zabezpieczonych w trakcie postępowania. Prokuratorzy otrzymali już opinię biegłego z zakresu ruchu pojazdów, który - na podstawie śladów opon utrwalonych na zdjęciach wykonanych przed domem Olewnika po jego porwaniu - badał, jak i jakie auta przemieszczały się w okolicach nieruchomości.
Przed kilkoma miesiącami Marciniak informował, że na tę ostatnią ekspertyzę zdecydowano się, bo fotografie pokazują, iż przed budynek zajeżdżało wyjątkowo dużo aut i śledczy chcieli mieć pewność, że znają wszystkie pojazdy, które się tam pojawiły w feralnym czasie.
Rzecznik nie chciał dziś zdradzić szczegółów ustaleń śledztwa.
Śledztwo ws. porwania i zabójstwa Olewnika trwa od październiku 2001 r. Wszczęła je prokuratura w Sierpcu. Potem postępowanie przejmowały inne jednostki. W 2006 r. trafiło do olsztyńskiej prokuratury, która rok później oskarżyła 13 osób o udział w grupie, która uprowadziła i zabiła Olewnika.
Osoby te zostały prawomocnie osądzone.
Olsztyńscy śledczy nadal jednak badali sprawę. W maju 2008 r. postępowanie to trafiło do Gdańska. Po przejęciu sprawy gdańscy prokuratorzy zdecydowali się na nowo zweryfikować dotychczasowe ustalenia. Przeprowadzono m.in. powtórną analizę akt i dowodów, powtórzono też niektóre ekspertyzy. Przesłuchano ponownie większość osób związanych ze sprawą i jeszcze raz przeszukano istotne dla śledztwa miejsca.
W rezultacie znaleziono w domu Olewnika nieznane wcześniej ślady biologiczne, w tym ślady krwi. Zlecono ekspertyzę, ale prokuratorzy nie ujawnili jej wyników, podobnie, jak innych efektów swej pracy. Jedynie w listopadzie 2011 r., po tym, jak dokonali przeszukań w domach rodziny Olewników, śledczy wyjaśnili, że zdecydowali się na taki krok, bo podejrzewali, że rodzina nie przekazała im wszystkich dowodów w sprawie.
Prokuratorzy zdradzili też wówczas, że mają nowe dowody, które "każą podać w wątpliwość dotychczas ustaloną wersję przebiegu zdarzeń, zarówno w czasie zaginięcia K. Olewnika 26-27 października 2001 r., jak i w późniejszym okresie". Śledczy wyjaśniali m.in., że niektóre dowody wskazują na to, iż porwanie Olewnika mogło zostać sfingowane, a on sam brał udział w jego przygotowaniu.
Działania zespołu śledczego prokuratorów Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku i funkcjonariuszy CBŚP zmierzają do ustalenia rzeczywistego przebiegu zdarzeń i niebudzącego wątpliwości stanu faktycznego, bowiem zebrane dowody nasuwają podejrzenia, że przebieg zdarzeń mógł być inny, niż dotychczas przyjmowano - powiedział dziś Marciniak.
Rodzina Olewników kategorycznie zaprzecza, jakoby miała ukrywać przed śledczymi jakiekolwiek dowody. Zdaniem rodziny nieprawdziwa jest także wersja zakładająca, że Olewnik sam się uprowadził.
W gdańskim śledztwie podejrzanych jest dziesięć osób. Głównym podejrzanym jest przyjaciel porwanego - Jacek K., któremu śledczy na początku 2009 r. przedstawili zarzuty współpracy z grupą, która porwała Olewnika. Prokuratura nie zdradza, na czym miałby polegać udział K., a sam mężczyzna zaprzecza oskarżeniom. Pozostali podejrzani mają m.in. zarzuty związane z wyłudzeniem od rodziny Olewników pieniędzy: obiecywali za nie pomóc w ustaleniu losów porwanego.
Po porwaniu Olewnika w październiku 2001 r. sprawcy kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro, jednak Olewnik nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy, został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan (Mazowieckie). Odnaleziono je w 2006 r.
(mpw)