Znając podejście moich rodaków, nie wyobrażam sobie wprowadzenia obowiązkowych szczepień przeciwko Covid-19 - powiedział w Budapeszcie prezydent Andrzej Duda. Jednocześnie zaapelował, by podejść do sprawy "jak najrozsądniej" i ze szczepienia skorzystać.
W poniedziałek Andrzej Duda w Budapeszcie spotkał się z przywódcami państw V4 - prezydentem Węgier Janoszem Aderem oraz prezydent Słowacji Zuzaną Czaputovą. Ze względów zdrowotnych nieobecny był prezydent Czech Milosz Zeman.
Na konferencji prasowej po spotkaniu trzej przywódcy zapytani zostali, czy wyobrażają sobie wprowadzenie w swoich krajach obowiązkowych szczepień przeciwko Covid-19. Muszę państwu powiedzieć, że - znając podejście moich rodaków, takie poczucie wolności - nie wyobrażam sobie, żeby w Polsce można było wprowadzić przymusowe szczepienia - odparł prezydent Duda. Dyskutowaliśmy dzisiaj na ten temat i efektem tej dyskusji jest nasze wspólne oświadczenie - ono pokazuje również pewnie realia - dodał.
Prezydent zaapelował jednocześnie, aby się szczepić i podejść do sprawy "jak najrozsądniej, rozważając wszystkie za i przeciw, patrząc na to, jaka jest sytuacja". Jak zauważył, nie jest dla nikogo tajemnicą, że większość osób, które wymagają hospitalizacji w związku z zachorowaniem na Covid-19 to osoby, które nie były szczepione. Ci, którzy byli szczepieni, a zachorowali, przechodzą tę chorobę lekko, z niewielkimi symptomami lub zdarza się, że zupełnie bez symptomów - podkreślił Duda. Jak wskazał, dla osób niezaszczepionych skutki choroby są bardzo poważne, a czasem wręcz tragiczne.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy prezydent Andrzej Duda wypowiada się przeciwko obowiązkowym szczepieniom. Podejście głowy państwa wydaje się zbieżne z działaniami niektórych posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Od pół roku rząd próbował stworzyć ustawę, która pozwalałaby pracodawcom na weryfikowanie szczepień pracowników, by móc np. przenieść ich na stanowiska, gdzie nie mieliby kontaktu z klientem. W gabinecie ministrów nie było jednak zgody, więc próbowano złożyć projekt jako poselski. Problem jest tylko taki, że w ponad 200-osobowym klubie PiS ma kłopot ze znalezieniem 15 chętnych do złożenia podpisu pod ustawą.
Przeciwko ustawie buntują się nie tylko posłowie Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, ale także politycy samego PiS. Szacuje się, że może chodzić nawet o 30-40 osób. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek spotkała się nawet z szefami klubów opozycji, by szukać poparcia dla projektu. Na razie nieznana jest jego przyszłość.
Po dwóch lockdownach rząd postanowił zrobić zwrot o 180 stopni w polityce covidowej. Zamiast surowych obostrzeń, władze postanowiły po prostu przeczekać. W ostatnich tygodniach urzędnicy, jak np. minister zdrowia Adam Niedzielski lub wiceminister Waldemar Kraska, w wywiadach i na konferencjach zapewniali, że "Polacy mają gen sprzeciwu", więc obostrzenia nic nie dają, a poza tym silny jest ruch antyszczepionkowy i nie wolno prowokować ludzi do wychodzenia na ulicę. Słowa te padały w rok po tym, jak przez Polskę przeszły największe w nowoczesnej historii protesty po decyzji Trybunału Konstytucyjnego, która zaostrzyła i tak już surowe prawo aborcyjne.
Dzisiaj resort zdrowia i sanepid poinformował, że zmniejsza limity zapełnienia obiektów w gastronomii, hotelach, kulturze, kościołach i sporcie. Osoby zaszczepione nie będą w tych limitach uwzględnione. Dodatkowo ma być więcej kontroli.
Liczba przypadków koronawirusa w Polsce rośnie. W ostatnich dniach notujemy po ponad 20 tys. nowych zakażeń, a codziennie umiera po kilkaset osób chorujących na Covid-19. Większość, ok. 70 proc. umierających to osoby niezaszczepione. W naszym kraju pełną dawką zaszczepionych jest niecałe 54 proc. dorosłych. Od kilku miesięcy akcja szczepień idzie bardzo powoli i nic nie wskazuje, by miała przyspieszyć.