Zarządzona została ewakuacja części Paczkowa - powiedział na antenie internetowego Radia RMF24 starosta nyski Daniel Palimąka. Ma to związek ze zniszczeniem przepustu między zbiornikami Topola i Kozielno na Dolnym Śląsku. Po godz. 16 kulminacyjna fala przeszła przez Paczków i minęło pierwsze niebezpieczeństwo. Nie oznacza to jednak, że jest całkowicie bezpiecznie.

Na Nysie Kłodzkiej runął przepust między zbiornikami Topola i Kozielno na Dolnym Śląsku.

Jak poinformował na antenie internetowego Radia RMF24 starosta nyski Daniel Palimąka, zarządzona została ewakuacja części Paczkowa.

Dostałem przed chwilą informację o natychmiastowej ewakuacji części Paczkowa. Burmistrz podjął taką decyzję, dlatego że - niestety - na zbiorniku Topola pękły wały - powiedział przed godz. 12:00.

Woda idzie pełnym nurtem i to wszystko powoduje, że musimy patrzeć na zdrowie i życie mieszkańców - dodał.

Woda płynie w niekontrolowany sposób

Do sytuacji odniósł się również burmistrz Paczkowa Artur Rolka. O godz. 10:53 otrzymaliśmy informację z centrum operacyjnego z RZGW Wrocław o zniszczeniu przelewu powodziowego na zbiorniku Topola - powiedział.

RZGW we Wrocławiu przekazało, że "woda w niekontrolowany sposób przepływa do zbiornika Kozielno i dalej do zbiornika Otmuchów".

Również otrzymałem informację drugą - uszkodzenie prawdopodobnie nie zmienia sytuacji powodziowej poniżej Kozielna. Woda przepływa w tej samej ilości, tylko uszkodzonym przelewem - podkreślił burmistrz Paczkowa, zaznaczając jednak, że "nikt nie jest w stanie nam zagwarantować, że ten przelew mimo wszystko się nie poszerzy i nie pójdzie większą masą wody na zbiornik Kozielno".

Burmistrz poprosił mieszkańców 13 ulic o "dobrowolną ewakuację". Proszę potraktować moją prośbę bardzo poważnie - dodał.

Rolka przypomina, że w razie potrzeby miasto dysponuje sześcioma zespołami pontonowymi. Ewakuowani mogą znaleźć schronienie w dwóch szkołach podstawowych oraz hali sportowej.

"Paczków w takiej sytuacji nigdy nie był"

W Paczkowie jest dziennikarka RMF FM Agnieszka Wyderka. Jak relacjonowała w Faktach RMF FM o godz. 14, rynek był opustoszały - tylko niewielkie grupki mieszkańców stały przy wejściach do swoich domów w okolicznych kamienicach. Każde drzwi są zabezpieczone białymi lub niebieskimi workami wypełnionymi piaskiem. Tak samo wyglądały drzwi do zabytkowego ratusza, który jest centralnym punktem rynku.

Jedną z pierzei kamiennego placu zamykał policyjny radiowóz. Za nim jest uliczka, która schodzi w dół i tam już nie ma dostępu. Mieszkańcy w napięciu oczekiwali, co przyniosą kolejne godziny.

Policja jeździła, kazali się wszystkim ewakuować. Nie wiadomo, jaka wysoka będzie ta fala, więc woleliśmy podejść nieco wyżej do brata. Bardzo się boję o dzieci, mam dwoje małych dzieci, wolę nie ryzykować - mówiła jedna z mieszkanek Paczkowa. Jak dodaje, zabrała najpotrzebniejsze rzeczy, ubrania, trochę żywności.

Czekamy, po prostu czekamy, co będzie - naprawdę trudno przewidzieć, Paczków w takiej sytuacji nigdy nie był - dodawał inny mieszkaniec.

Fala kulminacyjna po przerwaniu tamy dotarła do Paczkowa ok. godz. 16. Na rozwój wypadków czekali nie tylko mieszkańcy, ale też wszystkie służby. Widać było wozy strażackie. Nad miastem krążył też śmigłowiec, który śledził sytuację z góry.

Po godz. 16 minęło pierwsze niebezpieczeństwo. Nie oznacza to jednak, że jest całkowicie bezpiecznie. Nie wiadomo bowiem, w jakim stanie jest Zbiornik Paczkowski i dlatego trzeba nadal monitorować sytuację. Burmistrz Artur Rolka mówi, że na razie nie może pozwolić ludziom na powrót do domów.