Śledczy mają już wyniki badań rejestratorów prędkości z lokomotyw rozbitych pod Szczekocinami. Na razie nie zdradzają jednak, jakie dane udało się odczytać. W piątek w Częstochowie zaplanowano spotkanie prokuratorów i specjalnej komisji badającej przyczyny katastrofy.
Zapisy z rejestratorów prędkości zamontowanych w lokomotywach obu pociągów są kluczowe dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Mogą wykazać na przykład, czy któryś z maszynistów hamował tuż przed zderzeniem. Analiza tych danych to jeden z punktów w planie śledztwa częstochowskiej prokuratury. Dokument jest na razie tajny.
Prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie dramatycznego wypadku pod Szczekocinami wciąż nie dysponują jeszcze jednym z najważniejszych materiałów - zeznaniami dyżurnego ruchu ze Starzyn. Na jego przesłuchanie nie pozwalają biegli ze szpitala psychiatrycznego. Śledczy kontaktują się z lekarzami codziennie. Co kilka dni dostają również pisemną opinię.
Mężczyzna po katastrofie trafił na 4-tygodniową obserwację, którą zlecił sąd. Jeśli po tym okresie lekarze nie będą w stanie wydać opinii, najprawdopodobniej pobyt mężczyzny w szpitalu zostanie przedłużony o kolejny miesiąc. W dodatkowym czasie biegli będą już jednak musieli przedstawić prokuraturze swoje wnioski i orzec, czy mężczyzna jest poczytalny. Obserwacja nie będzie mogła być bowiem przedłużona po raz kolejny.
Podczas piątkowego spotkania prokuratorów z członkami specjalnej komisji badającej przyczyny katastrofy pod Szczekocinami śledczy mają wyjaśniać sprawę tajemniczej rozmowy z dyżurnym. Zaraz po wypadku miał on zostać wstępnie przesłuchany przez komisję, zanim został przekazany prokuraturze.