Piękny, ludzki odruch: po katastrofie pod Szczekocinami ludzie spontanicznie odwiedzają miejsce pamięci poświęcone innemu, tragicznemu wypadkowi niedaleko Torunia. 19 sierpnia 1980 pod Otłoczynem niedaleko Torunia pociąg osobowy zderzył się z towarowym. Zginęło wtedy 67 osób.
Mieszkańcy okolicy zwracają uwagę na podobieństwa w wypadkach, pod Otłoczynem bowiem również doszło do czołowego zderzenia. Pociąg jadący z Torunia do Łodzi Kaliskiej został staranowany przez jadący po niewłaściwym torze towarowy pociąg z Włocławka. To był niewyobrażalny wypadek. Na początku służby nie mogły się doliczyć jednego wagonu, myśleli, że się pomylili, bo był tak zmiażdżony, że po prostu go nie zauważyli - przypomina mieszkaniec Torunia, który przyjechał pod pomnik ofiar katastrofy.
Pod Otłoczyn przyjeżdżają całe rodziny, które przechowują pamięć o wypadku od lat osiemdziesiątych. Wielu krewnych brało udział w ratowaniu ofiar. Znajomy rodziny był kierowcą karetki. Kiedy tu przyjechali wtedy to po prostu ręce im opadły. Nie wiedzieli, jak ratować, kogo najpierw - przypomina kobieta, która przywiozła z sobą córeczkę. Jak mówi, córka widziała w telewizji relacje z wypadku pod Szczekocinami, chce jej więc pokazać miejsce, o którym pamięta rodzina. Starsza kobieta z dwójką wnuków dodaje: Przyjechaliśmy pomyśleć, zastanowić się, co jest ważne. Nigdy nie wiadomo, jaki komu los pisany - mówi reporterowi RMF FM.
Pamięć o ofiarach katastrofy pielęgnują również kolejarze. Pasażerowie, jadąc przez las, mogą być zdziwieni słysząc czasem ni stąd, ni zowąd odgłos syreny. To sygnał Rp1 "Baczność", którym maszyniści z Torunia i Bydgoszczy oddają hołd ofiarom w momencie przejazdu obok pomnika. Znajduje się na nim lista wszystkich tragicznie zmarłych wraz z miejscem zamieszkania.
Prawdopodobną przyczyną wypadku pod Otłoczynem był błąd maszynisty składu towarowego, Mieczysława Roschka, który, przemęczony, wjechał na niewłaściwy tor i w nocy nie zauważył pomyłki.