"Prokuratorzy sprawdzali tę informację, ona pojawiła się bezpośrednio po katastrofie. Pominięcie jej byłoby niezgodne z profesjonalnym podejściem" - mówi prokurator generalny Andrzej Seremet o doniesieniach o trzech osobach, które miały przeżyć katastrofę smoleńską. "Nie ma żadnych racjonalnych śladów w aktach wskazujących na to, że wniosek posła Macierewicza jest uzasadniony" - podkreśla.
Prokurator generalny stwierdził w rozmowie z naszym dziennikarzem, że przesłuchano wszystkie osoby, które 10 kwietnia 2010 roku słyszały informację o trzech osobach, które rzekomo miały przeżyć katastrofę tupolewa. Pytano polskich przedstawicieli dyplomatycznych, oficerów BOR-u i inne kategorie osób, w tym także ze strony rosyjskiej. Żadna z nich nie potwierdziła, żeby ktokolwiek przeżył tę katastrofę - wyliczał. Dodał, że nikt z przesłuchanych nie umiał podać, od kogo konkretnie usłyszał informację o rzekomo ocalałych.
Seremet skrytykował Prawo i Sprawiedliwość za powracanie do - jego zdaniem - zamkniętego wątku i polityczne wykorzystywanie go. Jest rzeczą absolutnie niedopuszczalną powracanie do tego motywu w sytuacji, kiedy nie można wyciągnąć żadnego konstruktywnego wniosku - stwierdził. Abstrahując od wszelkich kontekstów politycznych, budzi się nadzieję i ból rodzin ofiar. Następnym pytaniem po uzyskaniu takiej informacji jest pytanie, kto przeżył. Kolejnym byłoby, co się stało z tymi ludźmi - wyliczał.
Podkreślił też, że doniesienia o ocalałych można uznać za element zamieszania normalnego przy podobnych wypadkach. Rzecz cała wyglądała już wówczas na plotkę i pogłoskę, których jest wiele przy okazji tego rodzaju zdarzeń i które powstają wykorzystując zrozumiałe zamierzanie i błędny odbiór rzeczywistości. Ta mogła powstać na skutek obserwacji karetek - wyjaśnił.