Kilka dni temu polskie służby dostały od Amerykanów zdjęcia satelitarne z 10 kwietnia 2010 roku. Jak ujawnił w Sejmie Jacek Cichocki, sekretarz kolegium do spraw specsłużb, wystąpiliśmy o nie do Amerykanów kilka dni temu.
O pomoc zwróciliśmy się do CIA oraz NSA, czyli Agencji Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych. Jacek Cichocki powiedział, że wystąpiliśmy bezpośrednio do Amerykanów, by zaoszczędzić na czasie. Nie korzystaliśmy z kanału natowskiego, bo trwałoby to pewnie parę tygodni, tylko od razu zwróciliśmy się do kraju, który posiada w tej kwestii ogromne kompetencje i możliwości. Te zdjęcia zostały niezwłocznie przekazane - podkreślił Cichocki.
Minister Cichocki rozwiewał też obawy opozycji o los telefonów, nośników pamięci i notatek najważniejszych osób w państwie. Ani na chwilę służby nie spuściły tych przedmiotów z oka - zapewnił. Najpierw asystowali przy ich spisywaniu BOR-owcy, potem funkcjonariusze ABW i Żandarmerii Wojskowej. Po spisaniu wszystkie trafiły do Polski, telefon prezydenta oddzielnie pocztą dyplomatyczną. Na wniosek służb terminale telefonów Blackberry i karty SIM zostały zablokowane tuż po katastrofie.
Prokuratura wojskowa badająca katastrofę 10 kwietnia twierdzi, że nie dostała jeszcze tych zdjęć.
Agencja RIA Nowosti przytacza opinię szefa wydziału Rosawiacji zajmującego się przedłużaniem gwarancji lotniczej samolotów. Według Jurija Ewdokimowa Tupolew był w idealnym stanie, doszło jednak do błędów i złych obliczeń załogi. Dodał, że załoga dostała też wszystkie niezbędne informacje przed próbą lądowania w Smoleńsku.