Szef Rady Europejskiej zaproponował obniżenie funduszy spójności dla Polski o mniej więcej 1,5 miliarda euro w latach 2014-20. "Akceptacji z naszej strony nie ma" - skomentował tę propozycję po spotkaniu z Hermanem Van Rompuyem Donald Tusk. Stwierdził jednak również: "Szczerze powiedziawszy, miliard w tę, czy miliard w tę - w porównaniu do sytuacji, w której byłby wielki znak zapytania, czy w ogóle jest budżet... myślę, że każdy by to przeżył".
Spotkanie Tuska z Van Rompuyem trwało około 25 minut. Polski premier powtórzył na nim, jakie jest polskie stanowisko w sprawie budżetu Unii. A mówi ono, że jeśli cięcia są konieczne, to powinny być niewielkie i sprawiedliwie. W tych słowach wyraża się sprzeciw Polski wobec wielkich oszczędności na polityce spójności, od której zależy rozwój biedniejszych regionów kraju.
Szef Rady Europejskiej zaproponował obniżenie puli funduszy spójności dla Polski poprzez obniżenie limitu dostępu do tych funduszy, który jest wyrażany w odniesieniu do PKB danego kraju. W przypadku Polski jest mowa o obniżeniu limitu do 2,35 procent PKB. Nie wyraziłem akceptacji dla tych stosunkowo drobnych zmian, ale nas niesatysfakcjonujących. Oczekujemy, że to będzie 2,4 procent - powiedział dziennikarzom Tusk po spotkaniu z Van Rompuyem. Polska chce tutaj grać umiarkowanie odpowiedzialnie, spotyka się z kontrą płatników netto, którzy chcieliby ten limit wyraźnie niżej ulokować. Mówimy językiem dość umiarkowanym, a te nasze postulaty nie są obliczone na blokowanie i myślę, że nasi partnerzy to docenią - podkreślił.
Pytany o szanse na zawarcie kompromisu w czasie trwających negocjacji, przyznał: Chyba nie będzie to proste. Gdybym miał mierzyć nadzieje na osiągnięcie kompromisu już dzisiaj wyrazem oczu moich rozmówców, to jest to chyba mniej niż 50 procent.
Dość prawdopodobne jest, że Brytyjczycy zablokują projekt budżetu UE. Jeśli nie go zablokują i uzyskamy kompromis, nikt nie będzie zadowolony, ale też nikt nie będzie też miał poczucia katastrofy. Szczególnie my, jako biorcy (unijnych funduszy), wolelibyśmy wyjechać z Brukseli z "zaklepanym" budżetem. Szczerze powiedziawszy, miliard w tę, czy miliard w tę - w porównaniu do sytuacji, w której byłby wielki znak zapytania, czy w ogóle jest budżet... myślę, że każdy by to przeżył. Nikt nie będzie do końca zadowolony. To już wiemy - podsumował polski premier.
Tusk stwierdził również, że w negocjacjach budżetowych wracają obecnie stosowane, korzystniejsze dla odbiorców środków z polityki spójności zasady finansowania projektów. Chodzi o odliczanie VAT-u i udział środków własnych w inwestycjach finansowanych z unijnej kasy.
Bardzo wiele państw otrzymało jakieś ustępstwo, my też (...). Mówimy tutaj o takich sprawach jak kwalifikowalny VAT - rzecz bardzo ważna dla samorządów i dla organizacji pozarządowych - czy maksymalny poziom dofinansowania - mówił premier.
Herman Van Rompuy - poza cięciami - zawarł w swojej propozycji budżetowej z 13 listopada niekorzystne zmiany zasad wydawania środków europejskich. Zaproponował na przykład, by projekty mogły być finansowane najwyżej w 75 procentach ze środków europejskich, podczas gdy w dotychczasowej perspektywie finansowej było to 85 procent, a nawet więcej. Zaproponował też zlikwidowanie kwalifikowalności podatku VAT. Chodzi o to, że podatku tego nie można byłoby sfinansować z pieniędzy europejskich, co w praktyce podniosłoby znacznie koszty inwestycji.
Teraz - według relacji Tuska - na stole negocjacyjnym pojawiła się nowa, lepsza propozycja. Przewiduje ona możliwość kwalifikowania VAT i możliwość finansowania projektów UE w wyższym stopniu niż 75 procent.
Po rozmowie z szefem Rady Europejskiej Tusk spotkał się z premierem Portugalii. Był to element walki o utrzymanie spójności w stworzonej przez Warszawę koalicji przeciwników cięć, która zaczęła się chwiać. Portugalscy dziennikarze podkreślali, że ich kraj ma nieco inne interesy niż np. Polska. Lizbona nie podpisała listu do Hermana Van Rompuya, wysłanego wczoraj wieczorem przez koalicję przyjaciół spójności. A chodziło w nim o bardziej korzystne warunki wydawania unijnych funduszy, np. o to, by gminy mogły odzyskiwać VAT z unijnej kasy.
Również ze strony Rumunii zaczęły napływać sygnały, że nie zamierza umierać za fundusze dla biednych regionów, bo... i tak nie potrafi ich wydawać. Woli żywą gotówkę dla swoich rolników.