Szokujące szczegóły działania białoruskich służb wobec imigrantów, którym reżim Łukaszenki oferuje ułatwienie wyjazdu na zachód Europy. Reporter RMF FM poznał treść wyjaśnień czterech Syryjczyków, których policjanci zatrzymali koło Ożarowa Mazowieckiego. Funkcjonariusze mieli pobić i okraść mężczyzn.
Syryjczycy przylecieli do Mińska ze stolicy Jordanii - Ammanu, tam mieszkali od kilku lat. Po przylocie do stolicy Białorusi, taksówkami przewieziono ich w pobliże granicy z Polską. Jak twierdzą mężczyźni, w trakcie tej podróży wielokrotnie byli zatrzymywani przez umundurowanych funkcjonariuszy białoruskich służb. Ci mieli ich pobić i zabrać część pieniędzy. Potem doprowadzili ich do granicy i pokazali kierunek marszu.
Po tym, kiedy imigrantów zatrzymano w Polsce okazało się, że jeden z nich - po tym, jak go pobito - ma złamaną szczękę. Trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację.
Syryjczycy dobrowolnie poddali się karze grzywny i przekazano ich Straży Granicznej.
Ukraiński kierowca samochodu, który przewoził Syryjczyków, usłyszał natomiast zarzuty udziału w organizowaniu nielegalnego przekroczenia granicy i trafił do aresztu.
W zeszłym tygodniu czterech obywateli Syrii, którzy nielegalnie przedarli się do Polski z Białorusi, zostało zatrzymanych, kiedy podróżowali samochodem, w okolicach Ożarowa Mazowieckiego.
Po sprawdzeniu kierowcy i pasażerów okazało się, że cudzoziemcy przebywają w Polsce nielegalnie.
Od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, obowiązuje stan wyjątkowy. Obejmuje 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów.
Przedstawiciele rządu uzasadniali konieczność wprowadzania stanu wyjątkowego sytuacją na granicy z Białorusią, gdzie reżim Alaksandra Łukaszenki prowadzi "wojnę hybrydową" oraz rosyjskimi ćwiczeniami wojskowymi Zapad.