Greckie służby poinformowały, że sytuacja w przypadku dwóch największych pożarów została wstępnie opanowana, ale ryzyko ponownych zapłonów wciąż jest duże. Na pomoc Grekom, którzy od poniedziałku walczą z ogniem w miejscowościach na zachód i południe od Aten, ruszyli polscy strażacy.

W Grecji płoną lasy na południe i zachód od Aten. Ewakuowano nadmorskie miejscowości Lagonisi, Saronida i Anavyssos, położone około 15 km na południe od stolicy Grecji.

Sytuację od początku utrudnia silny wiatr. Tamtejsi strażacy poinformowali, że w jednym przypadku ogień potrzebował zaledwie dwóch godzin, by pokonać dystans 12 km.

Sytuacja nieco się poprawiła

W czwartkowe przedpołudnie sytuacja nieco się poprawiła.

Greccy strażacy nadal walczą z ogniem w okolicach Dervenchorii w Beocji. Ich działania skupiają się głównie na przelewaniu pogorzelisk lasów; są one prowadzone zarówno z lądu, jak i powietrza.

W akcję gaśniczą zaangażowanych jest łącznie szesnaście samolotów i śmigłowców gaśniczych.

Kolejne działania są prowadzone w okolicy turystycznego miasta Lutraki nad Zatoką Koryncką. Tam sytuacja - jak informują miejscowe służby - poprawia się.

Ogień przestał się rozprzestrzeniać m.in. dzięki temu, że minionej nocy znacznie osłabł wiatr. Nie ma więc zagrożenia dla ludzi i pobliskich zabudowań.

Od wtorkowego poranka we wschodniej części Grecji, w Atenach, w częściach Peloponezu, a także na wyspach na Morzu Egejskim obowiązuje najwyższy, czwarty stopień zagrożenia pożarowego.

Polscy strażacy na pomoc

Na pomoc walczącym z pożarami z Grekom ruszyła Państwowa Straż Pożarna.W misji bierze udział 149 strażaków i 49 pojazdów.

Strażacy wyjechali wczoraj sprzed Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 5 przy ul. Wyki w Krakowie. Po noclegu na Węgrzech, polski konwój wyruszył w dalszą drogę.

Jak poinformował komendant główny PSP gen. bryg. Andrzej Bartkowiak, polscy strażacy kierują się do Serbii, a następnie planują dotrzeć do Bułgarii na ostatni nocleg.

Małopolskie i wielkopolskie siły PSP przemierzą prawie 2 tys. km. Działania w Grecji potrwają prawdopodobnie dwa tygodnie, w zależności od rozwoju sytuacji.