Mimo obostrzeń związanych z pandemią, na Krupówkach w Zakopanem została otwarta duża restauracja. Zaraz po otwarciu drzwi zostały zajęte wszystkie stoliki, a na słynnym deptaku ustawiła się długa kolejka oczekujących na wejście.
Prezes firmy zarządzającej otwartą w sobotę restauracją na Krupówkach powiedział przed otwarciem lokalu, że do tego kroku skłoniła go przede wszystkim sytuacja finansowa.
"Zatrudniam prawie 40 osób, których nie chcę mieć na sumieniu. Codziennie ktoś przychodzi z płaczem, że nie ma na czynsz, na prąd, na wodę i to są te czynniki ludzkie, które spowodowały, że zdecydowaliśmy się na otwarcie tej restauracji. My nie dostaliśmy żadnego wsparcia, żadnej tarczy, ponieważ działamy od niedawna i nie możemy dłużej czekać, musimy płacić rachunki" - mówił właściciel lokalu.
Jeden z inicjatorów akcji otwierania biznesów, przedsiębiorca z Zakopanego Gerard Wolski, przed otwarciem restauracji na Krupówkach powiedział, że otwiera się jeden z bardzo ważnych punktów.
"Mamy nadzieję, że w ślad za tymi odważnymi ludźmi, którzy zdecydowali się na otworzenie swojego biznesu a zmusiła ich do tego sytuacja, pójdzie cała reszta. Polski rząd robi nas wszystkich w lolo z tarczą i z pomocami. Pomoc, którą nam rządzący dają, nie dociera tam gdzie powinna dotrzeć, bo wielkie korporacje, wielkie firmy otrzymują milionowe wsparcie, natomiast wszystkie małe i mikroprzedsiębiorstwa nie dostaję tego wsparcia w zasadzie w ogóle" - mówił.
Zwrócił uwagę, że należące do Polskiego Funduszu Rozwoju - Polskie Koleje Linowe, cały czas funkcjonują i wożą turystów między innymi na Kasprowy Wierch czy Gubałówkę.
"Tam nie ma problemu, żeby wsiąść do wagonika, wyjechać na górę gniotąc się jak sardynki w puszce, ale jaki jest problem, żeby wysiadając z tego wagonika można było zapiąć narty i zjechać na dół? Tu nie ma żadnej logiki i sensu. To jest celowe niszczenie naszej gospodarki" - zakończył Wolski.
"Podziemie w miejscowościach górskich coraz bardziej się rozwija. Każdy próbuje prowadzić działalność w ukryciu" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Tomasz Bujok.
Burmistrz Wisły skomentował decyzje przedsiębiorców, którzy planują otworzyć stoki 1 lutego, mimo koronawirusowych obostrzeń. "Nie przyklaskuję decyzji przedsiębiorców z Wisły, ale rozumiem ich desperację i sytuację w jakiej znaleźli się właściciele biznesów w Wiśle i całych Beskidach" - powiedział.
Polityk na antenie RMF FM przyznał: "Hotele i pensjonaty w Wiśle stoją puste, ale kwatery prywatne są wynajmowane. Widzę ludzi, którzy przyjeżdżają z walizkami. Nie wierzę, że na jeden dzień".