"Jeśli rząd powiedziałby: "Nie możemy zrealizować nauczania on-line, ponieważ nie ma takich warunków", to ja bym taką argumentację przyjął. Inne osoby też by ją zrozumiały. Ale jeżeli mówimy publicznie, że szkoły mogą być otwarte, bo nie ma w nich zakażeń, to jest to zwyczajnie nieprawda" - ocenił w rozmowie z Onetem dr Paweł Grzesiowski - immunolog, prezes Fundacji "Instytut Profilaktyki Zakażeń". "Słysząc nieprawdziwą informację, ludzie tracą zaufanie i zaczynają się bać" - dodał.
Dr Paweł Grzesiowski odniósł się w rozmowie z Onetem do sobotniej konferencji premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. W sobotę zakomunikujemy bardzo dokładnie nasze decyzje dotyczące szkół w kolejnych tygodniach. Na dzień dzisiejszy mechanizm wdrożony w sierpniu sprawdza się nieźle, ale pandemia rzeczywiście się rozszerza, dlatego być może te zasady trzeba będzie zaostrzyć - zapowiadał jeszcze w czwartek szef rządu. Ostatecznie jednak to nie szkoły, a m.in. powrót godzin dla seniorów w sklepach był tematem sobotniego spotkania z dziennikarzami.
Jak podkreślił w sobotę premier, "na dzień dzisiejszy 98 proc. szkół funkcjonuje w systemie stacjonarnym i tylko niewielki ich procent funkcjonuje w systemie zdalnym, albo hybrydowym".
Ta strategia, którą zaproponowało w sierpniu MEN zdaje egzamin i dlatego, na dzisiaj, nie widzimy takiej konieczności, żeby wprowadzać obowiązek nauki w trybie zdalnym - oświadczył Morawiecki. Po długiej dyskusji z epidemiologami, uważam, że utrzymanie tego obecnego stanu w systemie edukacji jest właściwe" - dodał szef rządu. Słyszymy wyraźnie, że są bardzo poważne uszczerbki na zdrowiu - również psychicznym - w sytuacji długotrwałej izolacji. To dlatego dzisiaj szukamy i znajdujemy rozwiązania hybrydowe, mieszane, które z jednej strony pozwalają uczyć zdalnie, w których dochodzi do szerokiego rozprzestrzeniania się Covid-19, ale z drugiej strony chcemy możliwie w wysokim stopniu utrzymać normalne funkcjonowanie społeczeństwa - tłumaczył.
Są poważne przesłanki, aby zająć się problemem edukacji. Tymczasem na ten temat nie powiedziano na wczorajszej konferencji praktycznie nic. Gdyby nie padło pytanie o szkoły z sali, to nikt by się w tej kwestii słowem nie odezwał. Dopiero zapytany wprost, premier odpowiedział, że była narada i epidemiolodzy powiedzieli, że można nie zamykać szkół - stwierdził w rozmowie z Onetem dr Paweł Grzesiowski. Bardzo bym chciał poznać tych epidemiologów, którzy podpisali się pod taką decyzją i naukowe podstawy ich decyzji - dodał.
Immunolog podkreślił, że obserwowany ostatnio w Polsce skok wykrytych przypadków zakażenia koronawirusem jest "idealnie czasowo skorelowany" z uruchomieniem szkół. Nastąpił on mniej więcej ok. trzy tygodnie po otwarciu placówek. To tyle, ile wirus potrzebuje, aby wywołać tzw. drugą generację zakażeń, czyli dziecko lub nauczyciel, którzy zakazili się w szkole, przenoszą zakażenie na swoją rodzinę - zauważył eskpert.
To, że nie zamyka się szkół, nie oznacza, że nie ma tam zakażeń. Dyrektorzy muszą uzgadniać decyzje z sanepidem, który nie wydaje na to często zgody - zauważył w rozmowie z Onetem dr Grzesiowski. Jak podkreślił, prawdziwym pytaniem nie jest to, ile szkół pracuje zdalnie. Ono tak naprawdę brzmi: "czy w szkole są zakażenia, które przenoszą się na dorosłych i seniorów?". I odpowiedź jest jednoznaczna. Takie zakażenia są faktem. I tu jest problem - ocenił immunolog. Jego zdaniem, szkoły w czerwonych strefach powinny przejść na nauczanie zdalne.
Oczywiście można realizować to stopniowo, zaczynając od starszych klas, bo wiemy, że dzieci powyżej 12 lat stanowią większe zagrożenie - zastrzegł dr Grzesiowski. Czerwone strefy to są regiony epidemiczne, czyli obszary, w których każdemu mówimy: "jeśli nie musisz wychodzić, to zostań w domu". No i powtarzamy to rodzicom oraz seniorom, natomiast dzieci jadą autobusem do szkoły, gdzie mają kontakt z innymi dziećmi, a potem wracają do domu. To gdzie tu sens? - pytał. Jednocześnie ekspert zastrzegł, że nie jest zwolennikiem zamykania szkół na cały semestr, ale "na 3-4 tygodnie, do czasu spadku liczby zakażeń". Oprócz tego należałoby się mocno przyjrzeć powiatom wielkomiejskim. Bo tu następuje prawdziwa kumulacja szkół, jest też duży tłok w komunikacji miejskiej - zasugerował dr Grzesiowski w rozmowie z Onetem.