Według zespołu biologów z Hiszpanii brak jest podstaw naukowych dla tezy, zgodnie z którą SARS-CoV-2 pojawił się wśród ludzi już w październiku 2019 r. Twierdzą też, że obecny w Hiszpanii szczep cechuje stosunkowo duża zakaźność.
W wyniku symulacji teoretycznych, prowadzonych na bazie rozmaitych genomów koronawirusa, udało nam się ustalić, że pojawił się on w Chinach nie wcześniej, niż przed listopadem - twierdzi Federico Martinon z Akademickiego Zespołu Szpitalnego w Santiago de Compostela, który uczestniczy w studium hiszpańskich biologów.
Zespół naukowców z kilku hiszpańskich uczelni szacuje, że do pierwszego zakażenia mogło dojść około 12 listopada. Z ich analiz wynika również, że w Hiszpanii zanotowano znacząca liczbę osób zakażonych koronawirusem z odmiennym jego szczepem - nazywanym B3a, który nie występuje w innych krajach Europy. Charakteryzuje się on większą łatwością w przekazywaniu infekcji.
Jak wyjaśnił Federico Martinon, większa skala zakażenia koronawiruem w poszczególnych częściach świata może mieć związek właśnie z występowaniem tzw. szczepu "superzakaźnego".
Po przebadaniu genomów koronawirusa występującego u 5000 zakażonych nim pacjentów z różnych państw świata biolodzy wskazali, że superzakaźny szczep wirusa odnotowano m.in. w Chile, Argentynie, Brazylii, a także w Australii.
Z informacji, jakie Martinon przekazał dziennikowi "El Mundo" wynika, że koronawirus stwierdzony w Hiszpanii jest w 96 proc. zbliżony do koronawirusa występującego w organizmach nietoperzy.
Oznacza to, że teorie o sztucznym wytworzeniu koronawirusa nie mają podstaw naukowych - podsumował Federico Martinon.