Lewa ręka w szynie, unieruchomione palce i przynajmniej cztery tygodnie rekonwalescencji. Kontrola - za dwa tygodnie. To wyniki badań Tomasza Adamka, który doznał kontuzji w czasie ostatniej walki z Nagym Aguilerą.
Na szczęście kości są całe - powiedział korespondentowi RMF FM Pawłowi Żuchowskiemu Adamek. Lekarz zakaz mu jednak ostrych treningów. Powiedział, żeby parę tygodni nie uderzać tymi rękoma, aż to wszystko zejdzie i wygoją się torebki stawowe - dwie w lewej ręce, jedna w prawej, nie wytrzymały uderzeń - mówił pięściarz naszemu korespondentowi.
W gorszym stanie jest jego lewa dłoń. Założono mu szynę, sięgającą łokcia. Doktor stwierdził, że trzeba troszkę ją usztywnić. Mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze, że za 2-3 tygodnie wrócę do sprawności - podkreślał bokser.
Kontuzja jest tym bardziej kłopotliwa, że do kolejnej, czerwcowej walki Adamka pozostało 12 tygodni. Ośmiu pięściarz potrzebuje na przygotowania. Teoretycznie ma więc cztery tygodnie na wyleczenie urazu.
Do kontuzji doszło w trzeciej rudzie walki z Nagym Aguilerą, którą Adamek wygrał jednogłośnie na punkty (99:91, 100:90, 100:90). Tuż po walce, w rozmowie z naszym korespondentem przyznawał, że każdy cios sprawiał mu ogromny ból. Naprawdę przeciwnik miał twardą głowę. Szkoda mi moich dłoni, bo dawno nie były tak porozbijane. Ale to jest sport i nigdy nie wiesz, co będzie - mówił.
Mimo kontuzji Adamek udowodnił, że pozbierał się po wrześniowej porażce z Witalijem Kliczką. Kilka dni przed pojedynkiem z Aguilerą szczerze przyznawał zresztą, że właśnie taki jest jego cel. Chcę odbić się po porażce - może nie od dna, bo na nim się nie znalazłem i nie znajdę, ale ponownie dążę do walk z samą górą kategorii ciężkiej. Marzę o wielkich pojedynkach i w przyszłości o otrzymaniu powtórnej szansy rywalizowania o mistrzostwo świata - mówił w jednym z wywiadów.