Prawdopodobnie trzy wybite palce i spuchnięte ręce. To cena, jaką zapłacił Tomasz Adamek za zwycięstwo w walce z Nagym Aguilerą. W poniedziałek dłonie polskiego boksera zostaną prześwietlone. Dopiero wówczas będzie można powiedzieć, jak będą wyglądały przygotowania do kolejnej walki "Górala".
Do kontuzji doszło w trzeciej rudzie pojedynku z Nagym Aguilerą. Później każdy następny cios sprawiał polskiemu bokserowi ogromny ból. Naprawdę przeciwnik miał twardą głowę, szkoda mi moich dłoni, bo dawno nie były tak porozbijane. Ale to jest sport i nigdy nie wiesz, co będzie - mówił Tomasz Adamek w rozmowie z korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim.
Teraz "Góral" potrzebuje przynajmniej 8 tygodni przygotowań do kolejnej walki, która ma odbyć się w czerwcu. Gdyby palce były złamane - byłby to spory problem.
W nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu Tomasz Adamek jednogłośnie wygrał na punkty (99:91, 100:90, 100:90) z Nagym Aguilerą. Zwycięstwo pokazało, że "Góral" podniósł się, przede wszystkim psychicznie, po przegranej z Witalijem Kliczko. Bokserzy skrzyżowali rękawice w hali na nowojorskim Brooklynie.
Walka była trudna, bo kondycja i przygotowanie przeciwnika było stuprocentowe - mówił tuż po walce naszemu amerykańskiemu korespondentowi Tomasz Adamek. Ja byłem przygotowany na taką walkę, bo ze mną walcząc każdy jest przygotowany na 120 procent. I tak też było w tym przypadku. Podczas wcześniejszych walk Aguilery widać było, że ten nigdy nie atakował, a tutaj owszem. Właściwie przez 10 rund. To było - jak sam przyznał w jednym z wywiadów - jego najlepsze przygotowanie w karierze - podkreślał Adamek.