Jeśli Unia Europejska ma pretensje o to, że w Izbie Dyscyplinarnej są wyłącznie nowi sędziowie albo że jest zbyt duży akcent polityczny przy powoływaniu KRS, to jestem za likwidacją tych uchybień czy mankamentów - powiedziała w wywiadzie dla TVN24 I prezes SN Małgorzata Manowska.
Zalecałabym zmianę, modyfikację przepisów tak, żeby uchronić Polskę przed atakami, ale nie można tracić z pola widzenia tych aspektów reformy, które są potrzebne - dodała. Zapowiedziała skierowanie listów do prezydenta, marszałek Sejmu i premiera, w których informuje "jak wygląda sytuacja" i jakie działania, jej zdaniem, należy podjąć.
Stwierdziła też, że na pewno nie odejdzie ze swojego stanowiska "ku uciesze ludzi, którzy podważają jej status", ale - jak oceniła - być może będzie musiała odejść wtedy, kiedy już nic nie będzie mogła zrobić, "żeby uładzić sytuację".
W wywiadzie opublikowanym w sobotę na stronie TVN24, I prezes SN pytana była o ubiegłotygodniowe orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Na pytanie, czy rządzący mogliby "coś zrobić", by nie było tego typu wyroków dotyczących Polski, prof. Manowska odparła: Chciałabym to wyraźnie podkreślić, że nie chodzi mi o rezygnację z reformy wymiaru sprawiedliwości, której dokonanie jest konieczne, również w zakresie stworzenia skutecznego sądownictwa dyscyplinarnego. Przez skuteczne nie mam na myśli gnębienia kogokolwiek, ale zapewnienie równości wobec prawa i większej transparencji działania władzy sądowniczej, również w zakresie prawidłowej organizacji procedury awansowej - dodała.
I w tym celu, podmioty, którym przysługuje inicjatywa ustawodawcza powinny doprowadzić do znowelizowania przepisów, które budzą kontrowersje. Powinni to zrobić w taki sposób, żeby - z jednej strony - wyjść na przeciw wymaganiom Unii Europejskiej, ale bynajmniej nie chodzi o powrót do poprzednich rozwiązań - powiedziała I prezes SN.
Pytana o słowa premiera Mateusza Morawickiego, że Izba Dyscyplinarna nie spełniła wszystkich oczekiwań, również jego czy jego formacji, prof. Manowska podkreśliła, że "to, co mówi pan premier, to są słowa pana premiera, który jest oczywiście premierem rządu, ale jest również politykiem". I na tematy polityczne nie dyskutuję - zaznaczyła.
Poinformowała jednocześnie, że "kończy szykować" listy do prezydenta Andrzeja Dudy, marszałek Sejmu Elżbiety Witek oraz premiera Mateusza Morawieckiego. Informuję w nich, jak wygląda sytuacja i jakie działania, moim zdaniem, należy podjąć - powiedziała. Dopytywana, o jakie działania chodzi, podkreśliła, że nie będzie o tym rozmawiać, dopóki to nie zostanie "omówione i uzgodnione". Zalecałabym zmianę, modyfikację przepisów tak, żeby uchronić Polskę przed atakami, ale nie można tracić z pola widzenia tych aspektów reformy, które są potrzebne - powiedziała.
Na pytanie, czy jest za tym, by zlikwidować Izbę Dyscyplinarną, prezes Manowska odparła, że jest to "decyzja polityczna". Ale znowu: gdybym miała odpowiedzieć osobiście, to poprzedni model sądownictwa dyscyplinarnego, w którym sędziowie byli brani z tzw. łapanki do rozpoznawania spraw dyscyplinarnych i odrywani od swoich spraw, nie był dobry. Jeśli jednak Unia Europejska ma pretensje o to, że tam (w Izbie Dyscyplinarnej) są wyłącznie nowi sędziowie, że jest zbyt duży akcent polityczny przy powoływaniu KRS, że jest zbyt duża odrębność i niezależność Izby Dyscyplinarnej od Pierwszego Prezesa, to jestem za likwidacją tych uchybień czy mankamentów - podkreśliła.
W wywiadzie padło też pytanie, co ostatecznie mogłoby przekonać I prezes SN do odejścia. Nie wiem, ale na pewno nie odejdę ku uciesze ludzi, którzy podważają mój status - powiedziała. Być może będę musiała odejść wtedy, kiedy już nic nie będę mogła zrobić, żeby uładzić sytuację. Jeżeli nie dojdzie do jakiegoś uładzenia sytuacji, to nie wiem, ja tego nie ogarniam wyobraźnią - dodała.
Mnie jako Pierwszemu Prezesowi, który jest obywatelem tego kraju, generalnie przeszkadza wojna polityczna, która trwa od kilku lat i która przekłada się na wszystko. Nie czuję się na siłach i nie chcę rozstrzygać, która strona ma rację. Mam swój rozum, swoje przekonania, ale nigdy tych przekonań nie ujawniam, bo uważam, że sędzia tego robić nie powinien. Ja nie wiem, kto będzie stroną mojego procesu czy podsądnym w jakimś innym procesie jutro, pojutrze - podkreśliła prof. Manowska.
Pytana, czy podejmie jakieś działania w odniesieniu do Izby Dyscyplinarnej SN, I prezes SN odpowiedziała, że "w czasie właściwym, czyli w wymaganym przez prawo, jakieś działania zostaną podjęte również wewnątrz Sądu Najwyższego". Ale to też zależy od stanowiska podmiotów, po których stronie leży kompetencja do wykonania wyroku TSUE, bo jeżeli są przepisy budzące wątpliwości, to powinny być skorygowane. Ale to nie Pierwszy Prezes o tym decyduje, ja nie mam takich kompetencji - podkreśliła.
14 lipca Polska została zobowiązana do "natychmiastowego zawieszenia" stosowania przepisów krajowych odnoszących się do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Decyzję o zastosowaniu środków tymczasowych podjęła wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości UE Rosario Silva de Lapuerta.
Tego samego dnia polski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis traktatu unijnego, na podstawie którego Trybunał Sprawiedliwości UE zobowiązuje państwa członkowskie do stosowania środków tymczasowych w sprawie sądownictwa, jest niezgodny z Konstytucją RP. W uzasadnieniu wyroku TK wskazano, że UE nie może zastępować państw członkowskich w tworzeniu regulacji dotyczących ustroju sądów i gwarancji niezawisłości sędziów.
I prezes Sądu Najwyższego wydała zarządzenie, które umożliwia działanie Izby Dyscyplinarnej w pełnym zakresie. Małgorzata Manowska stwierdziła, że "sędziowie Sądu Najwyższego, w tym Izby Dyscyplinarnej, są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji RP oraz ustawom".
W wywiadzie dla czwartkowej "Rzeczpospolitej" I prezes SN Małgorzata Manowska zmieniła jednak podejście i powiedziała, że sytuacja Izby Dyscyplinarnej jest obecnie trudna. Cały czas zastanawiam się, jakie podjąć dalsze kroki. Czekam na informacje od premiera. To rząd jest odpowiedzialny za relacje z UE i wyrok był notyfikowany rządowi. Po uzyskaniu oficjalnej informacji podejmę działania. Mam wrażenie, że wydając postanowienia tymczasowe w ostatnich latach, TSUE zapomina o art. 5 traktatu o UE, wyznaczającym granice jej kompetencji - stwierdziła.
Jeżeli Polska nie wykona decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, czyli nie zawiesi całkowicie działania Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, to Komisja Europejska będzie wnioskować do TSUE o kary finansowe - poinformowała wczoraj wiceszefowa Komisji Europejskiej Vera Jourova.
Poprosiliśmy Polskę o potwierdzenie, że w pełni zastosuje się do decyzji z 14 lipca w sprawie Izby Dyscyplinarnej. Polska powinna nas poinformować na temat przewidzianych środków w tej sprawie do 16 sierpnia. (...). W przypadku niespełnienia tej prośby Komisja zwróci się do TSUE o nałożenie kary na Polskę - ostrzegła wiceszefowa KE.
Podobnie, jeśli Polska nie potwierdzi, że podejmie wszelkie konieczne kroki potrzebne do pełnego wykonania wyroku z 15 lipca dotyczącego Izby Dyscyplinarnej SN, Komisja rozpocznie procedurę naruszeniową. Oznacza to, że również w tym przypadku poprosimy o zastosowanie sankcji finansowych, jeśli Polska nie naprawi sytuacji do 16 sierpnia - dodała Jourova.