Cały czas rządzący chcą mnie skłonić, żebym ustąpił ze stanowiska - mówi szef NIK Marian Banaś w rozmowie z "Newsweekiem". "Liczę na to, że nie posuną się aż tak daleko, żeby godzić w moje zdrowie czy życie" - dodaje. We wtorek sejmowa Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych ma głosować nad wnioskiem prokuratury o uchylenie immunitetu Marianowi Banasiowi, by postawić mu zarzuty ukrywania majątku. Ustalenia CBA i prokuratury zawarte na 40 stronach poznała "Rzeczpospolita".
Jak nie można wywrzeć presji na człowieka takiego jak ja, żeby się podał do dymisji, to się stosuje działania represyjne wobec jego rodziny. Jeżeli tak sprawne są służby, to ja się pytam: dlaczego do dziś nie ustaliły, kto wysłał maile o rzekomym samobójstwie mojego syna? - mówi "Newsweekowi" Marian Banaś. Podkreśla, że partia Jarosława Kaczyńskiego robi wszystko, by skłonić go do ustąpienia ze stanowiska.
Tygodnik przypomina, że śledczy chcą postawić kilkanaście zarzutów, w tym podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych, a wniosek w sprawie immunitetu Banasia - nim trafi pod sejmowe obrady - musi zostać zaopiniowany przez komisję regulaminową. Ta ma zaplanowane posiedzenie na 10 sierpnia, ale Banaś zawnioskował o przesunięcie terminu.
W rozmowie z "Newsweekiem" szef NIK przekonuje, że "ma dużą wiedzę na temat różnych nieprawidłowości, które mają miejsce" i może "nią służyć". Służby to państwo w państwie. Minister Kamiński chciał mieć monopol nad wszystkimi instytucjami śledczymi i decydować, kto tu jest winny, a kto to jest niewinny - podkreśla.
Liczę na to, że nie posuną się aż tak daleko, żeby godzić w moje zdrowie czy życie. Choć presja, która jest wywierana na mnie i moją rodzinę od dwóch lat, jest absolutnie skandaliczna - dodał Banaś.
Dzisiejsza "Rzeczpospolita" pisze o ustaleniach CBA i prokuratury ws. Mariana Banasia. "Wynika z nich, że Banaś, choć piastował funkcje wiceministra i ministra finansów, szefa Służby Celnej, a potem Krajowej Administracji Skarbowej oraz generalnego inspektora informacji finansowej, unikał płacenia podatków - zarówno rozliczając się z kontrahentami, jak i pomagając finansowo synowi. E-maile, które CBA odkryło w laptopach Banasiów, dowodzą, że obaj mieli tego świadomość" - czytamy w "Rzeczpospolitej".
"Marian Banaś od 2005 r., za pierwszego rządu PiS, zaczął piastować najwyższe funkcje w państwie dotyczące finansów i podatków. Jako funkcjonariusz publiczny składał oświadczenia majątkowe, które kwestionują dziś CBA i prokuratura, zarzucając prezesowi NIK, że skłamał aż w dziesięciu z nich. W oświadczeniu za 2016 r. podał np., że posiada 550 tys. zł w gotówce, choć z analizy kont bankowych wynika, że miał ponad 963 tys. zł. W tym za 2017 r. wykazał 380 tys. zł, a miał 825 tys. zł. Kiedy obejmował funkcję prezesa NIK (sierpień 2019 r.), podał, że ma 2,721 mln zł, choć posiadał o 550 tys. zł więcej (wzrost finansów to efekt sprzedaży kamienicy w Krakowie, która stała się początkiem jego problemów)" - podaje gazeta.
Według niej, ustalenia śledczych nie wyjaśniają, dlaczego minister Banaś tak nonszalancko podchodził do wykazywania swojego majątku. "We wniosku do Sejmu o uchylenie mu immunitetu znajdują się m.in. e-maile do znajomego w USA nazywanego Stanleyem, którego Banaś (w marcu 2020 r.) prosi o wystawienie oświadczenia. 'Zabrało się za mnie ABW (...) bo w oświadczeniach podałem tylko kwoty, które były na kontach i przelewach' (szef ABW zawiesił mu poświadczenie bezpieczeństwa - red.) - pisał.
Wyjaśniał, że musi mieć potwierdzenie, że w USA za 1,5 roku pracy zarobił 70 tys. dolarów. ‘O czym wiesz doskonale, bo przecież te pieniądze trzymałem u ciebie w domu’ - pisał Banaś. Dlaczego wiceminister i minister finansów ukrywał zarobek z USA? Dlatego, że była to praca ‘na czarno’? Nie wiadomo" - czytamy w Rzeczpospolitej".
Jak ustalili śledczy, Banaś pełniący w państwie wysokie funkcje, wiele poważnych transakcji finansowych dokonywał nie poprzez oficjalne przelewy w banku, ale gotówką. "Poza obiegiem, czyli wiedzą fiskusa, przekazał synowi od 426 tys. zł do 494 tys. zł, a sumy te 'nie zostały zgłoszone organom podatkowym pod jakimkolwiek tytułem umów cywilnoprawnych' - podaje prokuratura. Gdy w jednym z e-maili Banaś prosi syna o wpłatę 50 tys. zł, ten odpisuje, że da mu ‘cash’, bo ‘któryś z rządów zabronił wpłat na cudze konto’, by przeciwdziałać praniu pieniędzy. Transakcja z konta na konto wiąże się ze zgłoszeniem do urzędu skarbowego. Czy tego Banasiowie chcieli uniknąć?" - zastanawia się "Rz".
Według gazety, kolejnym problemem szefa NIK może być zakup od Galerii New Form - piramidy finansowej - rzeźby (certyfikatu). Banaś miał twierdzić, że dopiero gdy odzyskał pieniądze, dowiedział się, z czym ma do czynienia.