Krwawe zamieszki przed parlamentem Ukrainy w Kijowie. Od ran odniesionych podczas starć zmarł żołnierz Gwardii Narodowej. Ukraińskie MSW podało ponadto, że rannych zostało ponad 100 wojskowych i milicjantów, a stan czterech osób jest ciężki. Starcia wybuchły po tym, jak deputowani uchwalili w pierwszym czytaniu zmiany w konstytucji, przewidujące szeroką decentralizację władzy w państwie.
Po głosowaniu radykałowie ze Swobody i innych nacjonalistycznych grup próbowali wedrzeć się do siedziby Rady Najwyższej, bo według nich decentralizacja władzy to rozbiór Ukrainy. W stronę oddziałów milicji i Gwardii Narodowej, ochraniających budynek parlamentu, poleciały petardy. W pewnym momencie w szeregi sił bezpieczeństwa rzucono również granat bojowy. Jeden z milicjantów w wybuchu stracił nogę.
Szef MSW Arsen Awakow poinformował o zatrzymaniu mężczyzny, który rzucił granat - to członek nacjonalistycznej partii Swoboda, pod której flagami odbywał się protest. Człowiek ten jest także żołnierzem batalionu "Sicz", który walczy na wschodzie przeciwko prorosyjskim separatystom.
Awakow podał ponadto, że po burdach zatrzymano w sumie około 30 osób.
Zgromadzony przed gmachem parlamentu tłum protestował przeciwko zapisowi o "szczególnym statusie" samorządów na opanowanych przez prorosyjskich separatystów obszarach Donbasu na wschodzie kraju. Protestujący uważają, że status ten osłabia suwerenność Ukrainy i jest na rękę Rosji.
Poprzedzająca zamieszki debata ws. decentralizacji toczyła się przy zablokowanym prezydium parlamentu, okrzykach "hańba" i wyjących syrenach. Przeciwko zmianie konstytucji wystąpiła m.in. Partia Radykalna deputowanego Ołeha Laszki, którego stronnicy zajęli miejsca przewodniczącego Rady Najwyższej i jego zastępców.
Ostatecznie decentralizację poparło w głosowaniu 265 posłów w liczącej formalnie 450 osób Radzie Najwyższej. By zmiany te zostały zapisane w konstytucji, w drugim, ostatnim czytaniu, które powinno odbyć się w grudniu, potrzebna będzie tzw. większość konstytucyjna, która wynosi 300 głosów.
Po zamknięciu posiedzenia szef frakcji prezydenckiego Bloku Petra Poroszenki Jurij Łucenko oświadczył, że zmiany w konstytucji w części dotyczącej decentralizacji będą mogły wejść w życie pod warunkiem, że Rosja i wspierani przez nią rebelianci zrealizują mińskie porozumienia pokojowe. Przewidują one m.in. wycofanie ciężkiego uzbrojenia z linii walk w Donbasie, utworzenie tam strefy buforowej i odzyskanie przez Ukrainę kontroli nad granicą z Rosją. Jeśli do grudnia (prezydent Rosji Władimir) Putin i terroryści nie zrealizują porozumień mińskich, w projekcie konstytucji zostaną wprowadzone odpowiednie zmiany - powiedział Łucenko dziennikarzom.
Według prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki, zmiany w konstytucji dotyczące decentralizacji są gwarancją utrzymania międzynarodowej koalicji popierającej Ukrainę w konflikcie z Rosją. Z kolei starcia przed parlamentem to - jak ocenił Poroszenko - akcja wymierzona w ukraińską państwowość.
A co by było, gdyby Rada Najwyższa nie przegłosowała zmian w konstytucji? Znacząco wzrosłaby groźba osłabienia międzynarodowej koalicji proukraińskiej, zniknęłaby kwestia przedłużenia sankcji (wobec Rosji), które bardzo silnie uderzają w agresora, a możliwość pozostawienia nas z nim sam na sam stałaby się bardzo realna - podkreślił ukraiński prezydent.
W ramach decentralizacji władzy istniejące obecnie na Ukrainie władze obwodowe, rejonowe, miejskie i wiejskie zostaną odpowiednio zastąpione przez władze: regionalne, powiatowe i gminne, czyli tzw. hromady. W regionach i powiatach wprowadzona zostanie instytucja prefekta, który będzie dbał o interesy państwa na poziomie lokalnym. W Kijowie podkreśla się, że zmiany te wzorowane są na rozwiązaniach stosowanych w Polsce.
Decentralizacja ma polegać przede wszystkim na przekazaniu wspólnotom lokalnym ogromnego obszaru kompetencji i środków finansowych, którymi dysponują obecnie urząd prezydencki i rząd.
Będzie ona także jeszcze jednym cywilizacyjnym czynnikiem, który będzie nas odróżniał od sąsiadów w obozie postradzieckim. Decentralizacja zbliży nasz system do systemów europejskich - mówił w lipcu Petro Poroszenko.
(Przemysław Marzec, edbie)