Tygodnik "Wprost" opublikował całość nagrania z rozmowy szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza i prezesa NBP Marka Belki. W ten sposób chcą się chronić przed zarzutami o manipulację czy nadinterpretację wypowiedzi nagranych osób.
Nagranie ma ponad dwie godziny. Już w środę redakcja deklarowała, że opublikuje je w przeciągu "kilkunastu godzin". Opóźnienie spowodowała najprawdopodobniej akcja prokuratury i ABW w siedzibie tygodnika.
Funkcjonariusze pojawili się w środę w redakcji "Wprost", żądając nośników nagrań, które opublikował tygodnik. Wydania materiałów odmówił redaktor naczelny pisma Sylwester Latkowski. Jego zdaniem ujawniłby w ten sposób tajemnicę dziennikarską.
Wieczorem ABW wróciła do redakcji "Wprost" w towarzystwie prokuratora. Cała akcja zakończyła się ostatecznie przed północą, po kilkugodzinnych przepychankach. Jak powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur, odstąpili od czynności po tym, jak do pomieszczenia, w którym byli z redaktorem naczelnym "Wprost", weszli dziennikarze, którzy zebrali się w redakcji. Jak dodała, zagrożone było bezpieczeństwo prokuratorów.
Przedstawicielka OBWE ds. wolności mediów Dunja Mijatović wyraziła zaniepokojenie środowymi wydarzeniami w redakcji "Wprost". Wzywam władze, by działały, ściśle stosując się do zobowiązań dotyczących wolności mediów. Tego rodzaju metody śledztwa są nie do zaakceptowania - podkreśliła.
Oceniam działania prokuratury w redakcji tygodnika "Wprost" jako prawidłowe - oświadczył prokurator generalny Andrzej Seremet. Miałem wrażenie, że jesteśmy w jednej drużynie - że media i prokuratura chcą, by wykryć sprawcę podsłuchów. Nagle ten wspólny front się podzielił - dodał. Część z państwa, w szczególności redakcja tygodnika "Wprost", uznaje, że prokuratura złamała prawo, łamie standardy konstytucyjne i chce wręcz zburzyć porządek demokratyczny naszego państwa. Otóż tak nie jest - powiedział Seremet.