Tysiące wolontariuszy będzie pomagało kibicom podczas piłkarskich mistrzostw świata. Wśród nich Polak, którego historia stała się znana w Brazylii.
W pierwszym etapie do pomocy przy Mistrzostwach Świata zgłosiło się aż 152 101 osób. To dwa razy więcej niż podczas mundialu w RPA w 2010 roku (70 tys.) i ponad trzykrotnie więcej niż w Niemczech przed ośmioma laty (40 tys.).
W kolejnym etapie aplikowało kilka tysięcy obcokrajowców. Najwięcej zainteresowanych pochodziło z Kolumbii (1427), USA (772), Hiszpanii (760) i Meksyku (742).
495 osób aplikowało z Polski. Wśród tych, którym się udało znalazł się Radosław Koczula. Będzie wolontariuszem w Natal, stolicy stanu Rio Grande do Norte. Jego historię opisała nawet największa krajowa gazeta "O Globo".
"Przekonały mnie namowy znajomych z Brazylii, upalny klimat i zdjęcia tutejszych plaż. Mieszkam z przesympatyczną rodziną na przedmieściach Natal. Podoba mi się otwartość Brazylijczyków i ich swobodny styl życia. Przypadkowo poznani ludzie potrafią rozmawiać ze sobą, jakby znali się od lat. To niesamowite" - opowiada wolontariusz z Polski.
Koczula będzie pomagał przy meczach fazy grupowej. W Natal zagrają Włochy, Urugwaj, Japonia, Kamerun, Meksyk, Grecja i Ghana. Na razie jednak nie rozpoczął pracy.
"Moje obowiązki przesunęły się o kilka dni, o czym dowiedziałem się po przylocie do Brazylii. Po 37-godzinnej podróży pojechałem z gospodarzami na stadion, żeby mieć za sobą odbiór akredytacji i uniformu wolontariusza. Niestety, z powodu opóźnień nic nie było jeszcze gotowe. Dowiedziałem się za to, że jestem pierwszym w Natal wolontariuszem spoza Brazylii. Powiedziała mi to... Stefania, którą kojarzyłem jako wolontariuszkę z Euro 2012" - z uśmiechem powiedział Polak.