Ja mogę przypuszczać, właściwie wiem, do kogo może należeć piąty głos nagrany przez rejestrator zainstalowany w kokpicie samolotu Tu-154, który rozbił się 10 kwietnia - przyznał w rozmowie z dziennikarką RMF FM Edmund Klich, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Zaznaczył jednak, że pewności nie ma. Nie wykluczył, że głos zostanie zidentyfikowany w niedzielę.
Rzeczywiście w tle jest piąty głos, ale ja go nie słyszałem, jak przesłuchiwałem oryginalne taśmy - przyznaje Edmund Klich. W kabinie jest szum silników, wentylatorów, czasem nawet głosy załóg nie są w pełni wyraźne. Dopiero specjaliści za pomocą odpowiedniego sprzętu redukują szumy i wykrywają szczegóły - wyjaśnia.
W Moskwie jest osoba, która ma zweryfikować, do kogo należy głos. To ja ustaliłem, kto powinien go zidentyfikować (…) Dostałem bardzo wąski wycinek nagrania. Tam było kilka zdań; nie wiem co było wcześniej i co później. Ja miałem tylko ustalić osobę, która pomoże zidentyfikować głos - tłumaczy w rozmowie z dziennikarką RMF FM. W niedzielę - jak dodał - prawdopodobnie będzie już wiadomo, do kogo należał piąty głos w kabinie.
Jak zapewnił wcześniej Edmund Klich w TVN24 nie było związku między wizytą tej osoby w kokpicie a katastrofą. Głos piątej osoby pojawił się nawet kilkanaście minut przed katastrofą. Nie miał on wpływu na zdarzenia w kabinie - zaznaczył.
O tym, kim jest ta osoba, dowiemy się wówczas, gdy strona rosyjska uzna to za stosowne. Na pewno dowiemy się po zakończeniu badań, wtedy będę zwolniony z tej tajemnicy - powiedział. To może trwać nawet rok - dodał.
Z prezentacji, jaką pokazali Klichowi Rosjanie, wynika, że do katastrofy doszło o godz. 8.41 i 6 sekund. Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych zaznaczył, że mogą być jeszcze jakieś przesunięcia, ale nie większe niż minuta.