Zakończyliśmy rozszyfrowywanie czarnych skrzynek tupolewa i rozmów z wieżą kontroli lotów. Nie było awarii, silniki działy aż do zetknięcia się samolotu z ziemią - powiedziała na konferencji prasowej Tatiana Anodina, szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotnictwa. Rosjanie przedstawili wstępny raport, dotyczący katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.

Anodina oświadczyła, że wykluczono zamach terrorystyczny, awarię techniczną, pożar czy wybuch na pokładzie. Podkreśliła też, że załoga Tu-154 na czas otrzymywała informacje meteorologiczne i o lotniskach zapasowych.

W kabinie były osoby spoza załogi; jeden z głosów zidentyfikowano

W kabinie pilotów samolotu Tu-154, który rozbił się pod Smoleńskiem, były osoby spoza załogi - poinformowała na konferencji prasowej Tatiana Anodina, szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotnictwa. Rosjanie przedstawili wstępny raport, dotyczący katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Jak dodała, jeden z tych głosów został już zidentyfikowany. Drzwi do kabiny pilotów prezydenckiego samolotu były otwarte w trakcie podejścia do lądowania - zaznaczyła.

Głosy osób spoza załogi czarne skrzynki zarejestrowały na 16-20 minut przed katastrofą - podał Edmund Klich na środowej konferencji MAK. Ustalony dokładny czas katastrofy to godz. 10.41 czasu moskiewskiego (8.41 czasu polskiego).

Będziemy badać, czy był wywierany wpływ na załogę

Tatiana Anodina podkreśliła, że kwestia ewentualnego wywierania wpływu na załogę musi być jeszcze zbadana. Dodała, że ma to duże znaczenie przy wyjaśnieniu okoliczności katastrofy.

Dodała, że w najbliższym czasie dokończona zostanie identyfikacja drugiego głosu w kabinie. Podkreśliła, że drugi z tych głosów został już zidentyfikowany, ale ze względów etycznych, z uwagi na rodzinę, informacja, do kogo należał - nie zostanie na razie upubliczniona.

Edmund Klich powiedział, że po odsłuchaniu nagrań z kabiny pilotów nie odniósł wrażenia, by piloci działali pod wpływem presji. Zaznaczył, że wymaga to dodatkowych analiz i opinii biegłych.

Poinformował także, że polski ekspert - psycholog będzie oceniał, jaki był poziom stresu załogi Tu-154 tuż przed katastrofą. Ekspert będzie analizował zarówno nagrania rozmów załogi podczas feralnego lotu, jak i nagrania ich prywatnych rozmów.

Klich zaznaczył też, że w jego ocenie załoga na pewno zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo ważny jest udział prezydenta w uroczystościach 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Dodał jednak, że w takiej sytuacji decyzja należała do pilotów i po przeanalizowaniu ryzyka i ewentualnych strat nie powinni lądować.

Załoga Tu-154 nie przechodziła regularnych szkoleń

Załoga Tu-154 nie przechodziła regularnych ćwiczeń, została skompletowana na kilka dni przed feralnym lotem - wynika z dotychczasowych ustaleń międzypaństwowej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy polskiego samolotu pod Smoleńskiem.

Z ustaleń członków komisji wynika też, że piloci mieli informację na temat sytuacji meteorologicznej na lotnisku w Smoleńsku. Ustalono m.in., że na 4 minuty przed katastrofą załoga samolotu JAK-40 poinformowała załogę samolotu prezydenckiego, że ocenia widoczność na lotnisku na 200 metrów.

Podczas środowej konferencji poinformowano również, że z zebranych dotychczas informacji wynika, że samolot był sprawny, miał też 19 ton paliwa, co było wystarczające nie tylko na przelot na lotnisko w Smoleńsku, ale też na lotniska zapasowe. Także system wczesnego ostrzegania TAWS, w który był wyposażony - jak ocenili eksperci - był sprawny.

Z ustaleń wynika również, że stan lotniska w Smoleńsku był przed feralnym dniem trzykrotnie sprawdzany, ostatni raz - 5 kwietnia. Z tych kontroli wynikało, że lotnisko jest przygotowane do lądowania samolotu przy różnej pogodzie.

Załoga została uprzedzona, że nie ma możliwości lądowania

Członek MAK Aleksy Morozow podał, że po nawiązaniu łączności z wieżą w Smoleńsku uprzedzono załogę Tu-154M o mgle i złej widoczności na lotnisku w Smoleńsku i że nie ma możliwości lądowania; widoczność wynosiła 400 m, widoczność pionowa rzędu 50 m.

Morozow podał wyniki ustaleń co do czasu i miejsca katastrofy. Przed lotniskiem Smoleńsk Siewiernyj jest parów i tam nastąpiło pierwsze zderzenie. Czas od pierwszego zderzenia do całkowitej katastrofy samolotu to 6 sekund - obliczyła MAK.

Według tych danych wylot z Warszawy nastąpił o 7.27 (czasu polskiego), czyli z opóźnieniem. W trakcie lotu załoga otrzymywała informacje, że pogoda na lotnisku w Smoleńsku się pogarsza.

Morozow dodał, że załoga polskiego samolotu Jak-40, który wylądował w Smoleńsku wcześniej, poinformowała załogę Tu-154, że widoczność ocenia na 200 m, ale załoga Tu-154 podjęła próbę lądowania. Po wykonaniu 3 zwrotów wieża powiedziała, że należy podjąć kolejną próbę - dodał. Było to na 18 sekund przed zderzeniem z pierwsza przeszkodą, która uszkodziła skrzydło.

Od pierwszego uderzenia w przeszkody na ziemi - 1100 metrów do pasa startowego - do zniszczenia maszyny minęło 6 sekund, wszystkie systemy i silniki działały, samolot nie rozpadł się w powietrzu - stwierdził MAK.

Zapisy czwartej skrzynki analogiczne do pozostałych

Czwarta czarna skrzynka Tu-154 - tzw. rejestrator eksploatacyjny został odkodowany w Polsce (gdzie go wyprodukowano). Jego odczyty są analogiczne do odczytów trzech czarnych skrzynek odszyfrowanych w Moskwie - podała w środę MAK.

Szefowa MAK Tatiana Anodina podkreśliła, że międzynarodowa komisja musi ustalić nie tylko techniczne, ale też systemowe przyczyny tej tragedii.

Zdajemy sobie sprawę z własnej odpowiedzialności, że powinniśmy obiektywnie ustalić wszystkie okoliczności. Chcemy, by na nas nie wywierano żadnych nacisków - ani politycznych, ani prasy. Naszym zadaniem jest ustalić prawdę - zaznaczyła. Dodała, że dla niej jest to także bardzo trudne, bo jej przodkowie pochodzą z Krakowa.

Lotnisko było tak samo przygotowane 7 i 10 kwietnia

Identyczne były środki do zabezpieczenia lotniska w Smoleńsku na przyjęcie samolotów z premierami Rosji Władimirem Putinem i Polski Donaldem Tuskiem 7 kwietnia i 10 kwietnia - gdy miał tam lądować samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim - uznała MAK.

Akredytowany przy międzynarodowej komisji przedstawiciel RP Edmund Klich poinformował o tym w środę na konferencji w Moskwie, aby zdementować doniesienia, że na przyjęcie samolotów Tuska i Putina 7 kwietnia na lotnisku zamontowano dodatkowy sprzęt, który potem usunięto.

Odnosząc się do informacji o złym zabezpieczeniu zgromadzonych szczątków rozbitego samolotu i o niezabezpieczeniu wszystkich części, Klich podkreślił, że to wszystko co zostało zebrane jest wystarczające do udokumentowania i udowodnienia, że samolot był sprawny przed zderzeniem z ziemią.