„Jeżeli samolot był jeszcze na tyle sprawny, by przelecieć pewien dystans i nie był obserwowany przez radary, to miejsce jego upadku jest trudne do określenia" - tak na antenie Radia RMF24 "zgubienie" przez Amerykanów samolotu F-35 komentował Jan Rajchel. Były rektor Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie i kandydat w ramach paktu senackiego w zbliżających się wyborach stwierdził, że „taka sytuacja mogła się zdarzyć”.
Amerykańskiemu wojsku udało się odnaleźć szczątki samolotu F-35, jednego z najnowocześniejszych w armii Stanów Zjednoczonych, który rozbił się po tym, jak pilot katapultował się z maszyny. Zostawił on samolot na autopilocie. Akcja poszukiwania szczątków trwała niespełna dobę.
Jest tyle zmiennych, że trajektoria lotu tego samolotu nie jest dokładnie do przewidzenia. Amerykanie przypuszczalnie znali miejsce katastrofy, ostrzegli od razu ludność cywilną o takim incydencie i poprosili o pomoc w poszukiwaniach. Ten samolot się stosunkowo szybko odnalazł - mówił gość Tomasza Terlikowskiego.
F-35 to samolot "niewykrywalny", zbudowany tak, aby móc oszukać systemy wykrywania należące do przeciwnika. Maszyna nie ma geolokalizacji. Jeden taki samolot kosztuje ok. 90 milionów dolarów.
Wojskowy wyjaśnia, że jest wiele czynników, które powodują, że trudno jest uchwycić tego typu maszynę na radarach. To konstrukcja samolotu, materiały, z których jest wykonany, farba, którą się pokrywa samolot absorbująca promienie emitowane przez stacje radiolokacyjne, maskowanie pracy poszczególnych urządzeń na pokładzie, które też emitują energię i są w normalnych warunkach rozpoznawalne przez systemy radiolokacyjne przeciwnika - wymieniał ekspert.
Samolot ten także, jak tłumaczył Rajchel, może bez udziału pilota dobierać trajektorię swojego lotu tak, aby być jak najmniej widoczny dla wrogich systemów radiolokacyjnych. Ale on jest niewidzialny dla systemów elektronicznych przeciwnika. Gołym okiem zawsze będzie widziany - podkreślił gość Radia RMF24.
Wojskowy przybliżał słuchaczom także zastosowania bojowe, które stoją za F-35. "Niewidzialność", która jest jego główną zaletą, niesie za sobą również pewne ograniczenia. Ekspert zwraca uwagę na to, że samolot ma możliwość przenoszenia tylko czterech pocisków, jeżeli chce pozostać niemal niewykrywalny.
To uzbrojenie jest przystosowane do niszczenia celów naziemnych o znaczeniu strategicznym. Mam tutaj na myśli punkty dowodzenia, systemy radiolokacyjne, przeciwlotnicze przeciwnika. Tak, aby skrycie dolecieć do miejsca odpalenia pocisku, które nie musi być na terytorium przeciwnika. Inne wykorzystanie tego samolotu, przynajmniej na tym etapie, jest niecelowe, bo straciłby te swoje właściwości "niewidzialności" - mówił Rajchel.
Opracowanie: Dorota Hilger