Uwolnienie cen energii dla klientów indywidualnych może oznaczać wzrost opłat za prąd, ale raczej nie 40-procentowy - twierdzi Urząd Regulacji Energetyki. Według medialnych doniesień, już od przyszłego roku sprzedawcy energii nie będą musieli uzgadniać z UKE cen dla gospodarstw domowych.
Według Agnieszki Głośniewskiej z URE podwyżka nie będzie aż tak dotkliwa. Podawane są szacunki 40-procentowych podwyżek, bo o tyle wzrosły ceny kilka lat temu, gdy uwolniono rynek dla odbiorców biznesowych. Rzeczniczka URE twierdzi, że nie można tego porównywać. Była wtedy zupełnie inna sytuacja rynkowa. Nie mieliśmy towarowej giełdy energii, która daje nam teraz bardzo dobry, obiektywny punkt odniesienia co do ceny energii elektrycznej - tłumaczy. Głośniewska przekonuje również, że teraz pojawi się realna konkurencja wśród dostawców, którzy cenami zaczną walczyć o klientów.
Problem jednak w tym, że po uwolnieniu cen energii, URE nie będzie miało nad nimi kontroli. Urząd Regulacji Energetyki podkreśla, że za wcześnie jeszcze wyrokować, kiedy zmiany w cenach prądu wejdą w życie. Będą możliwe, kiedy zakończą się prace nad przepisami, które będą chronić najuboższych, przed skutkami niekontrolowanych podwyżek.
Według poniedziałkowego "Dziennika Gazety Prawnej" prąd może zdrożeć nawet o 40 procent.
Wszystko dlatego, że sprzedawcy energii nie będą już musieli uzgadniać z państwem cen dla 15 mln gospodarstw domowych - czytamy.
Gazeta dowiedziała się, że Urząd Regulacji Energetyki już wkrótce zdejmie z branży energetycznej obowiązek ustalania razem z URE wysokości najpopularniejszej w Polsce taryfy G. Decyzja może zostać ogłoszona jesienią, a do uwolnienia rynku może dojść 1 stycznia 2013 roku.
Dziennik przypomina, że uwolnienie w 2007 r. cen energii dla przemysłu, w początkowej fazie doprowadziło do wzrostu cen prądu prawie o 40 procent. Analogicznie może się stać w przypadku gospodarstw domowych.
Jak mocno może nas to uderzyć po kieszeni? "DGP" podaje, że już 20-procentowa podwyżka oznaczałaby dla rodziny płacącej rocznie za energię 1,5-2 tys. zł konieczność wydania dodatkowo 150-200 zł, bo cena kupowanej energii stanowi połowę wartości faktury.
Według "DGP", z uwolnieniem rynku czeka się już tylko na przyjęcie przepisów dotyczących ochrony ok. 500 tys. tzw. wrażliwych klientów, czyli najuboższych Polaków, przed skutkami niekontrolowanych podwyżek.