Rośnie zamieszanie wokół wizyty w Polsce faworyta francuskich wyborow prezydenckich Francoisa Hollende'a. Centrum Informacyjne Rządu zdementowało informacje francuskiej Partii Socjalistycznej i nadsekwańskich mediów o tym, że Hollande w piątek spotka się w Warszawie z premierem Donaldem Tuskiem.
Informacje o planowanym spotkaniu zdementował Grzegorz Szymański z Centrum Informacyjnego Rządu. W rozmowie z paryskim korespondentem RMF FM Markiem Gładyszem powiedział, że premier Donald Tusk otrzymał propozycję spotkania z Hollandem, ale "z niej nie skorzystał". Nie podał jednak powodów tej decyzji.
To prawdopodobnie bardzo przykra wiadomość dla faworyta wyścigu do Pałacu Elizejskiego. "Donald Tusk spieszy na ratunek kandydatowi socjalistów we francuskich wyborach prezydenckich Francoisowi Hollande'owi"- tak wiele francuskich mediow komentowało informacje bliskich współpracowników Hollande'a, o tym, że zgodził się z nim spotkać premier Polski. Gdyby do spotkania rzeczywiście doszło Tusk byłby jedynym przywódcą dużego, unijnego kraju, który w taki sposób udzieliłby poparcia francuskiemu politykowi.
Według niemieckiego tygodnika "Der Spiegel", szefowie rządów Niemiec, Włoch, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii zmówili się, by Hollande'a bojkotować. Wiele nadsekwańskich mediow sugerowało, że spotkanie z Tuskiem to dla Francoisa Hollande'a "prezent z nieba".
Socjalista pozostaje wprawdzie faworytem francuskich wyborów, ale nad jego głową zbierają się ciemne chmury. Wciąż w sondażach ma 6-7 procentową przewagę nad obecnym, prawicowym prezydentem Nicolasem Sarkozy'm. Jednak wielu komentatorów przypuszcza, że sytuacja może się zmienić. Hollande jest bowiem coraz bardziej osamotniony na międzynarodowej scenie politycznej.
Niemiecka kanclerz Angela Merkel bojkotuje szefa francuskiej lewicy, po tym jak zapowiedział, że jeżeli wygra wyścig do Pałacu Elizejskiego, to nie dopuści do ratyfikacji unijnej umowy międzyrządowej o ratowaniu eurolandu przez zaciskanie pasa (tzw. pakt fiskalny).
Zdaniem tygodnika "Der Spiegel" z podobnych powodów bojkotują Hollande'a przywódcy Włoch i Hiszpanii. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron nie chce natomiast pokazywać się publicznie z liderem francuskiej lewicy.
Bliscy współpracownicy Hollande'a sugerują, że to spisek uknuty przez Sarkozy'ego w celu zdyskredytowania przeciwnika w oczach rodaków. Chodzi o to, by Francuzi zaczęli sobie zadawać pytanie, czy prezydentem kraju może zostać polityk lekceważony przez najważniejszych unijnych partnerów.
Francois Hollande próbuje całą sprawę bagatelizować. Powtarza, że to nie przywódcy innych krajów wybierają prezydenta Francji, tylko jego rodacy. Probuje też wyciągnąć korzyści z tej sytuacji. Sugeruje, że jest politykiem, który ma inną wizję wychodzenia z kryzysu niż Merkel i Sarkozy i dlatego "duet Merkozy" chce go zniszczyć. W sztabie wyborczym Hollande'a zapanowała jednak panika. Jego współpracownicy obawiają się, że z powodu "unijnego bojkotu" kandydat lewicy może przestać być kojarzony jako "opatrznościowy mąż stanu".
57-letni Hollande nigdy dotąd nie był nawet ministrem, choć przez długi czas kierował francuską Partią Socjalistyczną. "Spotkanie z premierem Polski Donaldem Tuskiem to dla Hollande'a okazja, by udowodnić, iż nie jest wyizolowany na scenie europejskiej" - komentowała nadsekwańska telewizja informacyjna LCI.