"Albo nam zapłaćcie, albo zablokujemy budowę autostrady i pójdziemy do sądu" - grożą firmy zatrudnione przy budowie autostrady A4 w Małopolsce. Chodzi o kwotę 10 milionów złotych.
Spółka Poldim budująca odcinek trasy od Brzeska do Wierzchosławic złożyła wniosek o upadłość. To oznacza, że olbrzymie problemy finansowe ma kilkadziesiąt firm budujących autostradę w Małopolsce. Poldim nie zapłacił im za wykonane prace.
Kilkadziesiąt firm transportowych wysłało więc swoje roszczenia do konsorcjum budującego fragment autostrady z Brzeska do Wierzchosławic. Na spłatę zadłużenia wyznaczyło pięć dni. Jeżeli nie zostaną spełnione żądania finansowe, zacznie się blokada autostrady A4, a sprawa trafi do sądu.
Zdesperowani właściciel firm o finansowych problemach od rana rozmawiali z przedstawicielami krakowskiego oddziału GDDKiA, która finansuje i nadzoruje budowę autostrady. Trwające półtora godziny spotkanie nie przyniosło żadnych rozwiązań. Przedsiębiorcy usłyszeli jedynie, że między nimi a GDDKiA nie ma żadnych powiązań prawnych i finansowych. Według urzędników pieniędzy muszą szukać w konsorcjum które buduje autostradę. Dowiedzieliśmy się tylko tyle, że za dwa, trzy dni mamy się spotkać. Ale to już jest miesiąc. Żadnych pieniędzy, żadnych konkretów - usłyszał reporter RMF FM od jednego z uczestników spotkania.Zaplanowane na poniedziałek kolejne spotkanie ma być rozstrzygające. Ma w nim uczestniczyć konsorcjum budujące autostradę A4 w Małopolsce. Do czasu zakończenia rozmów podwykonawcy wstrzymali decyzję o blokadzie trasy.
Firma pana Jerzego z Limanowej od początku budowy trasy z Brzeska do Wierzchosławic dowozi materiały budowlane, piasek i kruszywo. Na budowie codziennie pracuje pięć samochodów ciężarowych. Kłopoty finansowe zaczęły się na początku roku. Poszkodowani domagają się aby pieniądze za wykonane prace trafiły na ich konta a nie do kasy konsorcjum budującego autostradę, lub do upadającej firmy Poldim. To dla nich jedyna gwarancja, że odzyskają należne im kwoty. Ponad 30 firm transportowych nie otrzymało prawie 10 milionów złotych.
Poldim przestał płacić m.in. za usługi transportowe. Po ponad czterech miesiącach zalega z wypłatą prawie 200 tysięcy złotych tylko tej jednej firmie. Nie ma już pieniędzy na paliwo, pensje dla kierowców, a o swoim zarobku już w ogóle nie myślę - skarży się przedsiębiorca z Limanowej. Moja firma jest na skraju bankructwa - dodaje.
Do drzwi pana Jerzego pukają już firmy leasingowe i banki, żądając spłaty raty kredytów. Urząd skarbowy także domaga się zapłaty podatków. Nikogo nie interesuje fakt, że nie zapłacono mi za pracę i nie mam z czego uregulować rachunków. Już straszą mnie sądem i komornikami - mówi zdenerwowany przedsiębiorca. Kiedy zdecydował się na współpracę z Poldimem, wiedział, że ryzykuje, ale nie brał pod uwagę czarnego scenariusza.
GDDKiA dysponowała pieniędzmi na budowę autostrady i przekazywała je wykonawcy. Ten jednak przestał płacić firmom transportowym. Nie mogłem nie starać się o ten kontrakt, bo firma musi pracować, żeby przynosić zyski- tłumaczy rozmówca RMF FM. Ma żal do rządu, że pozwala, aby wielkie konsorcja otrzymujące miliardy złotych na budowę autostrad, żerowały na małych firmach, doprowadzając je do bankructwa. Nikt się nami nie przejmuje, nikogo nie interesuje, że komornik zabierze mi samochody, a ja będę musiał zwolnić pracowników i ustawić się w kolejce po zasiłek - podsumowuje oszukany przedsiębiorca.
Szef resortu transportu, który był gościem RMF FM zapewnia, że jego ministerstwo przygotowuje ustawę, która będzie pomagała podwykonawcom, którzy znaleźli się w finansowych tarapatach. Uważam, że ten proceder nieuczciwości ze strony wykonawców w stosunku do podwykonawców trzeba zwalczać i trzeba tym ludziom pomóc - powiedział. Jednak jak dodał, stanie się to po prawomocnym orzeczeniu sądu. Jeżeli ten podwykonawca uzyska prawomocny nakaz zapłaty za swoją wykonaną pracę, czyli sąd potwierdzi, że ta praca została wykonana. Strona publiczna zamawiających, która do tej pory nie mogła tego zrobić to na podstawie nowej ustawy to zrobi - twierdzi Nowak.
To działanie na przewlekanie sprawy - tak przedstawiciel firm poszkodowanych przy budowie autostrady A2 komentuje propozycję ministra transportu. Konstanty Sochacki twierdzi, że nie jest potrzebna nowa ustawa, ani sądowe nakazy zapłaty, żeby Skarb Państwa wypłacił zaległości.
Według Sochackiego, od 2003 roku obowiązują przepisy, w których przewidziano wspólną odpowiedzialność za zobowiązania, nie tylko głównego wykonawcy, ale także inwestora. Jeżeli np. spółka DSS, która miała wybudować odcinek "C" A2, ogłasza upadłość, to jej zobowiązania musi przejąć Skarb Państwa, jako inwestor. Minister chyba nie jest dostatecznie poinformowany, że na podstawie dotychczasowych przepisów o odpowiedzialności solidarnej można pieniądze wypłacić - twierdzi Sochacki. Jest on również zdziwiony, że warunkiem wypłat mają być prawomocne nakazy sądowe. Już teraz - bez sądowych rozpraw - poszkodowane firmy otrzymują od sądu upadłościowego potwierdzenia, jakie kwoty im się należą. Pomysły resortu transportu, to niezrozumiałe przewlekanie sprawy - ocenia przedsiębiorca.
Przy budowie autostrad mogło zostać oszukanych nawet kilkaset firm budowlanych. Chodzi przede wszystkim o podwykonawców z budowy A2 między Łodzią a Warszawą, ale też o firmy pracujące przy budowie tras A1 i A4. Dziurawe przepisy spowodowały, że podwykonawcy, którym nie zapłacono, "zostali na lodzie". Oszukiwanie podwykonawców przy budowie autostrad to z góry zaplanowane akcje, często inicjowane przez największe firmy budowlane - mówił RMF FM ekspert ds. bezpieczeństwa gospodarczego Kazimierz Turaliński. Jak podkreślał, polskie prawo jest na tyle ułomne, że pozwala na takie oszustwa.
Najbardziej znanym przykładem jest przypadek firmy DSS. Dolnośląskie Surowce Skalne przejęły po Chińczykach odcinek C na autostradzie A2. Firma jednak przestała płacić swoim podwykonawcom. Kilka razy blokowali oni drogi, żeby zmusić DSS do oddania im pieniędzy. Kiedy było już wiadomo, że firma nie poradzi sobie z budową, ustalono, że jej obowiązki przejmie czeska firma Boegl&Krysl.
Kasa Dolnośląskich Surowców Skalnych jest pusta, a konta spółki zostały zablokowane. Firma, która jest w trakcie postępowania upadłościowego, nie ma pieniędzy, aby zapłacić podwykonawcom pracującym przy budowie autostrady A2. A winna jest co najmniej kilkaset milionów złotych. Oszukani polscy przedsiębiorcy wypominają Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad, że nie sprawdziła należycie DSS-u.
Z prawnego punktu widzenia wszystko rozbiło się o jedno słowo: "usługodawca". To wystarczyło, by uczciwego przedsiębiorcę, któremu nie zapłacił DSS, drogowa dyrekcja mogła odesłać z kwitkiem. Poza tym nieżyjący już prezes firmy DSS sam podpisywał umowy, a powinno to robić dwóch członków zarządu.