Aleś Bialacki, białoruski obrońca praw człowieka, wyszedł na wolność. "Mówi, że jest zdrowy. Był zupełnie zaskoczony, dzisiaj poszedł jeszcze do więziennej pracy" - relacjonuje w rozmowie z Krzysztofem Zasadą jeden z liderów białoruskiej opozycji Wincuk Wiacziorka. Bialacki trafił za kraty 2,5 roku temu. Jego skazanie było możliwe po skandalicznej decyzji polskich i litewskich władz, które udostępniły białoruskim służbom dane bankowe opozycjonisty.
Jak donosi Krzysztof Zasada, Bialacki przyjechał do Mińska pociągiem z Bobrujska, gdzie w kolonii karnej odsiadywał wyrok. Na dworcu czekała na niego spora grupa opozycjonistów, m.in. Wiacziorka. Ten ostatni, jeszcze przed pojawieniem się Bialackiego w Mińsku, podkreślał w telefonicznej rozmowie z naszym reporterem: Na razie czekamy - jak nie zobaczymy, to nie uwierzymy. To on zadzwonił do żony i powiedział, że przyjeżdża pociągiem do Mińska.
Według relacji Wiacziorki, uwolnienie było zaskoczeniem dla samego Bialackiego. Przyjechał! Opowiada, że - jeżeli dobrze usłyszałem - wypuszczono go dzięki amnestii. Mówi, że był zupełnie zaskoczony, bo dzisiaj poszedł jeszcze do tej więziennej pracy. To stało się zupełnie nieoczekiwanie - powiedział Wiacziorka Krzysztofowi Zasadzie. Jest chudy, głowa ogolona. Na pytanie dziennikarzy: "Jak zdrowie?" mówi, że zdrowy, że wszystko w porządku - opowiadał.
Jak dodał, na razie nie wiadomo, jakie ograniczenia zostaną Bialackiemu narzucone. Na razie nic jeszcze sam nie wie. Powiedzą w milicji, w posterunku, na miejscu, bo musi się zameldować - wyjaśnił.
Podkreślił, że gdy uwolniony opozycjonista wysiadł z pociągu, na dworcu zapanowała ogromna radość. Była radość, jest i będzie - to jasne. Całe szczęście, bo człowiek odsiedział więcej niż tysiąc dni. Człowiek na wolności to wielka, największa możliwa radość, jaką teraz mamy w naszym kraju - stwierdził.
Według Wiacziorki, przedterminowe zwolnienie Bialackiego to znak, że Aleksander Łukaszenko znów szuka zwolenników w Europie Zachodniej - sytuacja kraju, coraz bardziej uzależniającego się od Rosji, jest dramatyczna, dlatego prezydent przygotowuje sobie grunt, by prosić Zachód o finansową pomoc.
Bialacki został skazany w listopadzie 2011 roku na 4,5 roku kolonii karnej o zaostrzonym rygorze i konfiskatę mienia za zatajenie dochodów wyjątkowo dużej wysokości. Nakazano mu też zapłacenie państwu 757,5 miliona rubli białoruskich (około 90 tysięcy dolarów). Sąd uznał bowiem, że opozycjonista nie zapłacił podatków od ponad 560 tysięcy euro, przekazanych na jego konta w bankach w Polsce i na Litwie w latach 2007-2010.
Dane bankowe Bialackiego udostępniły służbom białoruskim w ramach mechanizmu pomocy prawnej Polska i Litwa.
W grudniu 2012 roku Parlament Europejski potępił działania polskich i litewskich władz w sprawie Bialackiego. Na sesji plenarnej przegłosowano wtedy roczne sprawozdanie dotyczące praw człowieka i demokracji na świecie za rok 2011. Znalazło się w nim zdanie potępiające działania polskich i litewskich urzędników, które umożliwiły aresztowanie Bialackiego. Europarlament zaapelował również, by w przyszłości nie dopuścić do powtórzenia się takich błędów.