23 lata temu, 16 lipca 1992 roku profesor Henryk Skarżyński, wybitny otolaryngolog, laureat konkursu Prix Galien przeprowadził pierwszą w Polsce pionierską operację wszczepienia implantu ślimakowego dorosłej osobie niesłyszącej. To od niej rozpoczął się postęp w leczeniu wad słuchu. "To była rewolucja nie tylko w medycynie, ale też w moim prywatnym życiu" - tak wydarzenia sprzed dokładnie 23 lat w rozmowie z RMF FM wspomina profesor Skarżyński

Michał Dobrołowicz, RMF FM: Panie profesorze, jak wspomina pan 16 lipca 1992 roku? Jest duży sentyment?

Prof. Henryk Skarżyński, otolaryngolog i foniatra, twórca i dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu: Ogromny sentyment! Pamiętam, że był to bardzo upalny i radosny dzień. Mój świat się zmienił o sto osiemdziesiąt stopni. Byłem normalnym lekarzem, który przychodził do pracy, leczył, operował. I nagle ruszyłem lawinę: listy, telefony, programy... Było tego tak dużo, że uzmysłowiłem sobie, że dotknęliśmy czegoś ważnego w sensie społecznym. Obudziło to we mnie świadomość, że to nie może być jednorazowe wydarzenie. Że to nie może oznaczać, że coś zrobiliśmy i na tym koniec. Osoba zoperowana musi mieć do końca życia kontakt z ośrodkiem, który w każdej chwili będzie w stanie jej pomóc.

To trochę jak z samochodem?

Dokładnie tak: jak z najlepszym samochodem, który zawsze musi mieć serwisanta, który jest w gotowości. Im dłużej będzie funkcjonował, tym ten serwisant może być dłużej potrzebny. Stąd po dwóch tygodniach zacząłem układać wizję ośrodka pomagającego zoperowanym osobom i jego struktury. Wszystko było nowe. Było dużo entuzjazmu. Organizowaliśmy wszystko: od osób odpowiadających na listy pacjentom aż po osoby odpowiadające za diagnostykę i leczenie. Zaczynaliśmy w grupie trzech, czterech osób. Potem to się rozrastało. Doszło do tego, że 14 lipca 1993 otwarte zostało Centrum Implantów Ślimakowych. Był to drugi tak zorganizowany, na taką skalę ośrodek w Europie!

Panie profesorze, czy spodziewa się pan, że w najbliższym czasie we współczesnej medycynie może powtórzyć się coś na miarę tamtej operacji z 1992 roku?

Tak, dlatego że pracujemy nad różnymi zagadnieniami, które zahaczają o drogę słuchową i zmysł słuchu. Tak naprawdę odwołują się też do innych zmysłów. Jeżeli uda nam się zrealizować to, nad czym pracujemy w tej chwili, by zbadać wszystkie zmysły człowieka i z tych wzajemnych relacji wyciągnąć informacje, to możemy mieć szanse wykrywania chorób degeneracyjnych o wiele lat przed pojawieniem się pierwszych symptomów. A to będzie oznaczało wdrożenie metod leczenia wtedy, kiedy jeszcze choroby nie ma.

Dzięki badaniu zmysłów?

Tak, nie jednego zmysłu słuchu, tylko wielu zmysłów. Ale wykorzystujemy doświadczenia wyniesione z badania drogi słuchowej.