Uderzają znienacka. Namierzają obskurne miejsca, organizują sprzęt, planują drobiazgową nocną akcję i… zakładają klomby i rabatki. Brytyjscy partyzanci ogrodowi walczą o poprawę wizerunku Londynu.
Od czego się zaczęło? Mieszkałem kiedyś w takim ohydnym bloku, a na dole był plac, zupełnie zaniedbany. Skręcało mnie, żeby coś z tym zrobić. Pewnej nocy wziąłem łopatę, nasiona i zrobiłem z nieużytków grządki - powiedział korespondentowi RMF FM Richard Reynolds, założyciel portalu
i organizator wielu akcji upiększania Londynu.Jak działa kwiatowa partyzantka? Najpierw namierzamy miejsce, które nadaje się do partyzantki. Potem przez Internet organizujemy ludzi. Przyjeżdżają samochodami, a bagażnikach mają narzędzia, sadzonki – wszystko, co potrzeba - zaznaczył Reynolds. Walka o poprawę wizerunku Londynu wiąże się jednak z kłopotami. Partyzanci mają na swoim koncie spotkania z policją.
Raz przyjechali dwoma radiowozami i kazali nam przestać. Grozili nawet, że nas aresztują, więc zrobiliśmy sobie małą przerwę. Po dwóch godzinach wróciliśmy i kolejny klomb niemal na środku skrzyżowania był gotowy - podkreślił partyzant. Posłuchaj rozmowy z Richardem Reynoldsem, którą przeprowadził Bogdan Frymorgan: