Dobę spędził na rowerze stacjonarnym Valerjan Romanovski, który zaczynał jazdę w specjalnie przystosowanej do tego komorze przy -170 stopniach C., a kończył w piekielnie nagrzanej saunie. W zmaganiach towarzyszył mu ekspert od survivalu Piotr Marczewski. Cel? Wprowadzenie organizmu w stan kontrolowanej hipotermii.
Valerjan Romanovski chciał również ustanowić nową kategorię rekordu Guinnessa. W ciągu 24 godzin jego organizm został poddany temperaturom sięgającym od -170 stopni do plus 70 C.
Nie możemy liczyć na sprzęt, który w temperaturach poniżej - 150 C przestaje funkcjonować. Jedyna nadzieja, że to umysł człowieka decyduje o funkcjonowaniu ciała w sytuacjach ,,niestandardowych'' - podkreśla Valerjan Romanovski z ekipy "Oswajamy Żywioły".
Mam na sobie buty dostosowane do ok - 100 C, a w komorze temperatura spadnie nawet do ok - 170 C. Z trudem zakładam zmrożone buty, trochę przesadziliśmy z chłodzeniem ubrań i obuwia, mróz wypełnił całą wolną przestrzeń. Zrezygnowałem również z 3 puchowej warstwy ochronnej na dłonie oraz łokcie, muszę poradzić sobie z zestawem przeznaczonym do ok - 60 C. Jestem w głównej komorze. Mam - 160 C. Z przerażeniem patrzę na rower, zastanawiam się czy ruszy? Od 3 godzin jest w bezruchu, czekał na moje wejście. Wsiadam, próbuję kręcić pedałami, metal wydaje jęki, wszystko trzeszczy. Jest dobrze, mam za sobą pierwsze zwycięstwo. Jadę na rowerze za pomocą którego będę wytwarzał ciepło. Praca mięśni nie pozwoli mi zamarznąć. Podkręcam tempo, muszę wyrzucić mróz z ubrań i obuwia. Jestem w komorze od godziny, obniżamy temperaturę z -165 do - 170 C. Jesteśmy coraz bliżej docelowej wartości - opowiada.
Dla większości przerażające zimno, dla mnie klimat w którym mam stoczyć dzisiaj walkę życia. Nie tylko ciałem - to zdaje się nie być trudnym wyzwaniem, lecz głową. Wiem i jestem tego nawet pewien, że sprzęt zawiedzie, wiem, że głowa nieraz podpowie mi “uciekaj stąd - co Ty wyprawiasz?" - mówi Piotr Marczewski.
Przychodzi czas wejścia do kriokomory. Serce zaczyna bić coraz bardziej, muszę się skupić i uspokoić myśli, ponieważ wiem, że nie będzie łatwo. Wiem też, że mój organizm dzisiaj nie zadziała tak jak zwykle, dałem mu bowiem popalić dostarczając przez ostatnich 7 dni nie więcej niż 500 kcal na dobę. Odebrałem mu też sen i wyeliminowałam cukier. (...) Gdzie idę? Otóż wybieram się na spotkanie z niezwykłą osobistością, hipotermią - tą, która co roku w Polsce zabija od 300 do 600 osób. Mam świadomość tego, co robię - podkreśla.
Materiały prasowe