Austriacki skoczek Felix Baumgartner, który chciał pobić m.in. światowy rekord wysokości skoku spadochronowego, wbrew zapowiedziom nie podejmie wyzwania w czwartek. Na przeszkodzie stanęła zła pogoda - poinformowali organizatorzy misji Austriaka.

Rzeczniczka misji Sarah Anderson powiedziała, że w dalszym ciągu rozważane są inne ewentualne terminy skoku. Meteorolodzy wykluczyli, by próba mogła odbyć się w czwartek.

Baumgartner już we wtorek miał skoczyć z wysokości ponad 36 kilometrów, ale start niezwykle delikatnego, wypełnionego helem balonu, który miał wynieść kapsułę ze skoczkiem na odpowiednią wysokość, był kilkakrotnie odkładany z powodu zbyt silnego wiatru w amerykańskim Roswell w stanie Nowy Meksyk. O przerwaniu misji zdecydowano w ostatniej chwili, gdy trwały już przygotowania do startu.

Pierwotnie planowano, że Austriak postara się pobić rekord już w poniedziałek, ale ze względu na prognozowany wiatr próbę przesunięto o jeden dzień.

Chce pobić rekord sprzed 53 lat

 


43-letni Austriak, były wojskowy skoczek spadochronowy i pilot śmigłowców, zamierzał pobić ustanowiony 52 lata temu światowy rekord wysokości skoku spadochronowego, przekraczając zarazem jako pierwszy człowiek prędkość dźwięku podczas swobodnego spadania. Gdyby wszystko się powiodło, pobite zostałyby także rekordy najwyższego lotu załogowego balonem oraz najdłuższego spadku swobodnego.

Przewidywano, że Baumgartner osiągnie prędkość co najmniej 1110 kilometrów na godzinę (więcej niż prędkość dźwięku na tej wysokości), zanim otwarty zostałby spadochron na wysokości ok. 1500 metrów nad ziemią. Etap swobodnego spadania miał potrwać ponad 5 minut, a cały skok - według różnych danych - od 10 do 20 minut.  



Baumgartner do bicia rekordu przygotowywał się od pięciu lat. W marcu i lipcu tego roku wykonał skok z wysokości 21 600 metrów i 19 456 metrów.