Pociski moździerzowe wystrzelone z terytorium Syrii zabiły pięciu mieszkańców położonej przy granicy tureckiej miejscowości Akcakale. Ofiary śmiertelne to matka i czworo jej dzieci. Rannych zostało co najmniej dziewięć osób.
Turecki dziennik "Hurriyet" podał, że na Akcakale spadło co najmniej pięć pocisków. Jeden trafił w dom w dzielnicy mieszkaniowej. Zginęło pięć osób: matka i jej czworo dzieci - poinformował burmistrz Akcakale Abdulhakim Ayhan.
Rannych jest dziewięć osób, wśród nich - jak relacjonował świadek cytowany przez Reutera - trzech policjantów.
Agencja AFP nazwała incydent najpoważniejszym od czasu zestrzelenia w czerwcu przez syryjskie siły reżimowe tureckiego myśliwca.
Według informacji agencji, szef tureckiej dyplomacji Ahmet Davutoglu zwołał nadzwyczajne posiedzenie w ministerstwie spraw zagranicznych, a premier Recep Tayyip Erdogan spotkał się z doradcami, by przedyskutować ewentualną "ripostę". Tureckie MSZ poinformowało z kolei, że Davutoglu rozmawiał na temat wydarzeń w Akcakale z szefem NATO Andersem Foghem Rasmussenem, z międzynarodowym wysłannikiem do Syrii Lakhdarem Brahimim oraz sekretarzem generalnym ONZ Ban Ki Munem. Jak podał rzecznik ONZ Martin Nesirky, minister "wyraził głębokie zaniepokojenie swojego rządu z powodu incydentu". Ban Ki Mun zachęcał natomiast do utrzymywania kontaktu z władzami syryjskimi, "by ograniczyć wszelkie napięcia, które mogą być generowane przez te wydarzenia".
Ostro na temat tragicznych wydarzeń wypowiedział się turecki wicepremier Bulent Arinc, który stwierdził - jak podała agencja Cihan - że Syria musi zostać pociągnięta do odpowiedzialności za incydent, który wymaga odpowiedzi zgodnej z międzynarodowym prawem.
Wśród mieszkańców Akcakale narasta strach. Po uderzeniu syryjskich pocisków wyszli na ulice, krytykując lokalne władze i domagając się dymisji gubernatora. Wszyscy się boją. Nie pozwalamy dzieciom wychodzić z domów - powiedział telewizji CNN Turk mieszkaniec miasta Ibrahim Halil Arslan.
Jak twierdzi burmistrz Ayhan, w ostatnich 10 dniach do leżącego na południowym wschodzie Turcji Akcakale regularnie trafiają przez granicę zbłąkane kule i pociski, wystrzeliwane podczas walk prowadzonych przez syryjskich rebeliantów z wojskami prezydenta Baszara el-Asada.
Miasto sąsiaduje przez granicę z syryjskim Tel Abjad. Od kilkunastu dni syryjskie przejście graniczne kontrolowane jest przez opozycyjną Wolną Armię Syryjską. Wcześniej w tym rejonie doszło do gwałtownych walk rebeliantów z wojskami rządowymi. Po tureckiej stronie granicy rannych zostało wtedy pięć osób. W piątek pocisk moździerzowy uszkodził kilka budynków w Akcakale. Nie było jednak ofiar śmiertelnych. Ze względów bezpieczeństwa szkoły w mieście są zamknięte.