10 osób zostało postrzelonych w metrze w Nowym Jorku. Kolejne osoby zostały poszkodowane w wyniku paniki, jaka wybuchła po tym, jak mężczyzna z maską przeciwgazową na głowie otworzył ogień. Sprawca jest poszukiwany.
Na stacji nowojorskiego metra na Brooklynie czarnoskóry mężczyzna w kamizelce odblaskowej i masce przeciwgazowej na głowie otworzył ogień do pasażerów kolejki.
Jak podaje NBC, mężczyzna miał rzucić jakiś przedmiot, a następnie zaczął strzelać. Jeden z nowojorskich tabloidów, "New York Daily News" podaje, że sprawca wrzucił granat dymny do jednego z wagonów, po czym otworzył ogień do pasażerów.
Rany postrzałowe ma 10 osób. Kolejne zostały poszkodowane, kiedy przerażony odgłosami wystrzałów tłum zaczął wpadać na siebie. W sumie do szpitali odwieziono 16 osób.
Sprawca zbiegł, jest poszukiwany. Zgodnie z przytoczonym powyżej opisem, mężczyzna miał na sobie kamizelkę odblaskową. Według pierwszych doniesień w kolorze pomarańczowym, potem podano, że jednak w zielonym. W pobliżu stacji, na której padły strzały, prowadzone są prace na torach. Świadkowie mówili, że sądzili, iż to jeden z pracowników.
Nowojorska straż pożarna poinformowała o odnalezieniu na miejscu kilku niezdetonowanych ładunków wybuchowych. Potem okazało się, że były to granaty dymne.
Na jednym z filmów opublikowanych ze stacji w mediach społecznościowych widać dym wydobywający się z jednego z wagonów metra. Na innych widać zakrwawionych ludzi leżących na peronie. Zdjęcia te są drastyczne. Redakcja RMF24 zdecydowała się ich nie publikować.
Polskie służby konsularne z Nowego Jorku sprawdzają, czy wśród osób poszkodowanych są Polacy. Na razie - jak usłyszał w MSZ reporter RMF FM - nie ma informacji, by w tym zdarzeniu ucierpieli nasi rodacy. Konsulat zbiera jednak jeszcze ostateczne informacje w tej sprawie.