Przez prawie 13 godzin Nicolas Sarkozy był przesłuchiwany przez sędziego śledczego w Bordeaux w sprawie domniemanej korupcji i nielegalnego finansowania kampanii wyborczej. Nie usłyszał jednak na razie zarzutów.

Prokuratura podejrzewa, że Sarkozy otrzymał sześć milionów euro w gotowce od najbogatszej kobiety Francji, współwłaścicielki gigantycznego koncernu kosmetycznego "L’Oreal", Liliane Bettencourt. W zamian miał obiecać 90-letniej miliarderce m.in. pomoc w ukryciu części jej fortuny przed fiskusem. Potwierdziły to zeznania kilku osób z otoczenia bogaczki. Były prezydent zapewnia jednak, że to nieprawda. Do tego adwokaci Sarkozy’ego twierdzą, że kwestia domniemanego nielegalnego finansowania kampanii wyborczej sprzed ponad pięciu lat - o co były szef państwa jest podejrzany - uległa już tak czy inaczej przedawnieniu.

W lipcu policja przeprowadziła rewizje w paryskim biurze byłego prezydenta Francji, w rezydencji jego żony Carli Bruni oraz w firmie adwokackiej, w której Sarkozy ma udziały. Rewizje dokonane zostały pod nieobecność Sarkozy'ego, który znajdował się wtedy w Kanadzie. Brygada finansowa szukała wszelkich dokumentów potwierdzających tezę sędziów śledczych, którzy podejrzewają byłego szefa państwa o korupcję i nielegalne finansowanie kampanii wyborczej.

Już na początku tego roku zarzut korupcji i nielegalnego finansowania założonej przez Sarkozy'ego neogaullistowskiej Unii dla Ruchu Ludowego usłyszał były minister budżetu Eric Woerth, który jest również zamieszany w tę aferę. W październiku ubiegłego roku szef Centralnej Dyrekcji Wywiadu Wewnętrznego (DCRI) Bernard Squarcini usłyszał - również w związku z tą aferą - zarzut naruszenia tajemnicy korespondencji i bezprawnego zbierania danych. Chodziło o szpiegowanie reportera śledczego dziennika "Le Monde".

"Le Monde" twierdzi, że wszystko zaczęło się od artykułu z 18-19 lipca na temat głośnego skandalu polityczno-finansowego wokół Liliane Bettencourt. Znalazły się tam informacje obciążające ówczesnego ministra pracy Erica Woertha, podejrzewanego przez media o konflikt interesów i korupcyjne powiązania z otoczeniem dziedziczki koncernu L'Oreal. Gazeta podkreśla, że artykuł wywołał oburzenie w Pałacu Elizejskim, który kazał kontrwywiadowi wszcząć śledztwo w celu wykrycia źródła przecieku.

Według prasy, Squarcini kazał zdobyć billingi telefonów stacjonarnych i komórkowych dziennikarza "Le Monde", który zajmował się aferą Bettencourt. Konsekwencją tej sprawy było zwolnienie ze stanowiska "zdemaskowanego" przez służby specjalne wysokiego urzędnika w ministerstwie sprawiedliwości, który informował "Le Monde". Szef MSW ostatecznie przyznał, że kontrwywiad dotarł do billingów dziennikarza gazety, jednak zaprzeczył, by działał na polecenie Pałacu Elizejskiego.

Już we wrześniu ubiegłego roku francuska policja przeszukała też paryską siedzibę rządzącej wtedy centroprawicowej Unii dla Ruchu Ludowego. Policjanci z wydziału finansowego szukali dokumentów związanych z zarzutami wobec ministra pracy i byłego skarbnika partii Erica Woertha. Ten ostatni został zmuszony przez Sarkozy' ego do odejścia z rządu.