Święta w Europie stanęły pod znakiem zapytania dla tysięcy turystów ze Stanów Zjednoczonych. Po ataku zimy odwołane są loty z Ameryki na Stary Kontynent. Wśród nich jest amerykański korespondent RMF FM, który planował lecieć Polski przez Londyn i Berlin z Waszyngtonu. Okazało się, że droga zza Oceanu to prawdziwa droga przez mękę.
Brak jakichkolwiek informacji o nocnych lotach. Nikt nie potrafi powiedzieć, czy samolot wyleci, a jeżeli tak, to czy wyląduje na tym lotnisku, na którym powinien. Samolot, którym nasz korespondent powinienem wylecieć z Waszyngtonu do Londynu nie wystartował ze stolicy Wielkiej Brytanii do Stanów Zjednoczonych.
A to oznacza, że prawdopodobnie w nocy nie wystartuje maszyna w kierunku Europy, bo - krótko mówiąc - nie doleci najpierw do USA. Chyba, że samolot jest w Waszyngtonie i w nocy wznowi loty. Ale tego nikt w tej chwili nie jest w stanie powiedzieć.
Na lotnisku Dulles wszyscy bezradnie rozkładają ręce. I tak jest na niemal na wszystkich międzynarodowych lotniskach. Od wschodniego po zachodnie wybrzeże USA. Linie lotnicze zupełnie bezsensu proponują przebukowanie biletów, nie dając gwarancji, że inny samolot do innego miasta czy państwa też odleci.