Premier Donald Tusk wyraził już wstępną zgodę na objęcie stanowiska szefa Rady Europejskiej – ustaliła nieoficjalnie nasza dziennikarka w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginion. Decyzję podejmą przywódcy na sobotnim szczycie Unii Europejskiej. Tymczasem rzeczniczka polskiego rządu zapewnia, że dla Donalda Tuska najważniejsze są sprawy krajowe.
"Gdyby była wola większości unijnych przywódców, polski premier wyraził gotowość do objęcia tego stanowiska" - powiedział dziennikarce RMF FM jeden z unijnych dyplomatów zaangażowany w rozmowy.
W zagranicznych mediach na kilka dni przed unijnym szczytem mówi się o Donaldzie Tusku jako o pewniaku.
O tym, że Tusk jest "oczywistym faworytem", pisała już wczoraj z Brukseli agencja Reutera, powołując się na kilka źródeł w stolicy UE i w Warszawie. Agencja komentuje, że objęcie tak wysokiego stanowiska przez polskiego premiera byłoby sukcesem 10 krajów bloku wschodniego, które dołączyły do UE 10 lat temu i domagały się, by jedna z kluczowych unijnych funkcji trafiła do kandydata z ich regionu. Potwierdziłoby to też wzrost znaczenia Polski jako głównego kraju w "28" obok krajów założycielskich, czyli Francji i Niemiec - podkreśla agencja.
Pojawienie się nazwiska Tuska jako pewniaka w zagranicznych mediach nie jest dla niego korzystne. To może go spalić i dlatego otoczenie premiera studzi atmosferę. "Zmobilizowało to tych, co mają kontrkandydata" - ujawnił dziennikarce RMF FM jeden z dyplomatów.
Kraje Skandynawskie wzmogły presję, by to kandydat z regionu Północy objął ważne stanowisko. Mówi się znowu o duńskiej premier.
"Znowu toczy się gra o to, czy stanowisko to obejmie kandydat z Europy Środkowej, bo teza, że to powinien ktoś być z naszego regionu jest obecnie podważana" - przyznał w rozmowie z dziennikarką RMF FM dyplomata z jednego z krajów Europy Środkowowschodniej.
Tuskowi mogą też zaszkodzić socjaliści. Zwołali oni swój szczyt na jutro rano. Jeżeli poprą Federice Mogherini na szefową unijnej dyplomacji, to Tusk wygrywa, ale jeżeli zażądają więcej, a więc szefa Rady, to Tusk ma kłopoty.
Część socjalistów uważa, że chadecy w tym rozdaniu stanowisk otrzymali już za dużo. Dodatkowo socjalistów umacnia obwieszczana już od kilku dni zgoda na Mogherini.
"Mogą więc teraz zażądać jeszcze więcej, np. oprócz stanowiska szefowej dyplomacji dla Mogherini - stanowiska szefa Rady dla duńskiej premier, Helle Thorning-Schmidt" - spekuluje jeden z rozmówców naszej dziennikarki w Brukseli. Dwa stanowiska dla socjalistów nie zyskają poparcia u chadeków, ale wówczas, będzie impas i może pojawiać się ktoś trzeci - uważa polityk.
W kuluarach mówi się, że socjaliści mogą w imię "równowagi partyjnej" żądać, by szefem Rady Europejskiej został ktoś z grupy liberałów. Wtedy pojawiłaby się kandydatura estońskiego premiera Andrusa Ansipa.
Tymczasem rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa Błońska mówiła dzisiaj w Sejmie, że premier nie podjął jeszcze decyzji, bo dla niego najważniejsze są sprawy polskie. Jednocześnie zaznaczała, że w Platformie Obywatelskiej nie ma problemu z przywódcą. W tym kontekście padły takie nazwiska jak Ewa Kopacz, Tomasz Siemoniak czy Jerzy Buzek.