Ukraińska prokuratura znalazła wyjaśnienie dla siniaków na ciele Julii Tymoszenko, odsiadującej wyrok siedmiu lat kolonii karnej. "To nie było pobicie, siniaki w żadnym wypadku nie powstały od uderzenia pięścią" - twierdzi Wadim Goran z Prokuratury Generalnej. Skąd się więc wzięły? "Od naciskania ciałem na tępe przedmioty"…
Była premier Ukrainy twierdzi, że została pobita, gdy 20 kwietnia przewożono do szpitala. Wykręcali mi ręce i nogi, bili pięściami. Straciłam przytomność - napisała.
Postępowanie w sprawie pobicia Tymoszenko prowadzi prokuratura w Charkowie. Mimo że dochodzenie wciąż trwa, Wadim Goran - w Prokuraturze Generalnej naczelnik komórki badającej przestrzeganie prawa w zakładach karnych - twierdzi, że te fakty, o których mówi Julia Tymoszenko, nie zostały potwierdzone. Jego zdaniem, lekarze stwierdzili, że siniaki Tymoszenko nie mogły powstać 20 kwietnia. Podobno nie są też skutkiem uderzeń pięścią, lecz naciskania ciałem na tępe, twarde przedmioty lub uderzenia o takie przedmioty przy użyciu niewielkiej siły fizycznej.
Tymoszenko nie zgodziła się poddać obdukcji lekarskiej, wobec czego badano jedynie dokumentację medyczną . Zdjęć byłej premier, które wyciekły do prasy, nie badano, bo - zdaniem Gorana - zostały one wykonane "niezgodnie z procedurami". Siniaki na ciele Tymoszenko sfotografowała była rzecznik praw obywatelskich na Ukrainie Nina Karpaczewa.
Była premier tymczasem nie przerywa głodówki - odmawia jedzenie już 11. dzień. Jej partia Batkiwszczyna napisała w oświadczeniu, że stan Tymoszenko znacznie się pogorszył, a także, że odwlekanie leczenia będzie oznaczać, że reżim Janukowycza kontynuuje realizację planu jej fizycznego zgładzenia.