W najbliższą sobotę w kaplicy św. Jerzego na zamku w Windsorze odbędzie się pogrzeb męża brytyjskiej królowej, księcia Filipa. Brytyjskie media przypominają dziś o roli, jaką odegrał on w rozwiązaniu jednej z największych zagadek XX i XXI wieku.
Chodzi o szczątki rodziny ostatniego rosyjskiego cara Mikołaja II, która została rozstrzelana przez sowieckich rewolucjonistów w 1918 roku. Próbki DNA pobrane między innymi od księcia Filipa pozwoliły ustalić ponad wszelką wątpliwość, że w dwóch grobach odkrytych w odstępie kilkunastu lat na przełomie wieków, pochowano całą rodzinę Romanowów.
Zmarły niedawno mąż brytyjskiej królowej Elżbiety II skoligacony był z rosyjską dynastią przez swoich dziadków i babki, a szczególnie z carycą Aleksandrą.
Ustalenia genetyków położyły kres spekulacjom, że jedna z córek i syn carskiej pary mogli przeżyć egzekucję.
Pierwszy grób odkryto w 1991 roku. Znajdowały się nim szczątki 9 osób. Ekspertom badającym ich zawartość udało się uzyskać materiał genetyczny, na którego podstawie ustalono ze w mogile niedaleko Jekaterynburga w istocie znajdowała się carska para wraz trzema córkami.
Szczątki pozostałych osób, które z nimi pochowano, należały do carskiego lekarza i służących. Oni także zginęli z ręki sowieckich oprawców.
Dopiero 16 lat poniżej zalewie kilkadziesiąt metrów od pierwszego grobu zlokalizowano drugą mogiłę. To właśnie dzięki DNA pobranemu między innymi od księcia Filipa ustalono, że pochowano w niej pozostałe dzieci Romanowów, czwartą córkę i jedynego ich syna, cierpiącego na hemofilię Alexandra.
Do tego czasu ponad 200 osób zeznało, że są potomkami dzieci, które cudem przetrwały masakrę. Dziś wiadomo, że nie przeżył jej nikt.