Kanadyjscy zwolennicy legalizacji marihuany dostali w minionym tygodniu nową broń do ręki. Czterech byłych merów Vancouver podpisało się pod listem otwartym popierającym legalizację.
Jak przypomniały media, apel czterech byłych merów tego jednego z największych kanadyjskich miast wpisuje się w szerszą akcję nazwaną "Stop the Violence BC" (Zatrzymać przemoc w prowincji Kolumbia Brytyjska). Uczestnicy akcji wzywają do legalizacji marihuany, by ograniczyć działalność gangów i ich dochody. Koalicja składa się z lekarzy, nauczycieli akademickich, prawników i policjantów.
W październiku koalicja opublikowała raport, w którym uznano, że choć zwolennicy penalizacji użycia i posiadania marihuany mieli dobre intencje, to jednak doprowadzili do zupełnie przeciwnych efektów.
Jak przypomniał dziennik "The National Post", koalicja "Stop the Violence BC" ma poparcie mieszkańców Kolumbii Brytyjskiej, bo według badania ośrodka Angus Reid aż 69 proc. z nich sądzi, że zamiast zatrzymywania producentów i sprzedawców marihuany lepiej ich po prostu opodatkować, wprowadzając stosowne regulacje. Tylko 12 proc. popiera obecne rozwiązania prawne. 87 proc. z kolei uważa, że wojny gangów i przestępczość związane są z walką o przejęcie dochodów z nielegalnego handlu marihuaną. Jak podawał dziennik "Metro" szacuje się, że wartość tego rynku wynosi 7 mld dolarów kanadyjskich.
Uprawa konopi indyjskich jest w Kanadzie nielegalna z nielicznymi wyjątkami - tych osób, które mają oficjalne zalecenie lekarskie do stosowania marihuany w szczególnych przypadkach, na przykład - uporczywego bólu, któremu nie są w stanie zaradzić inne lekarstwa. Prawo zezwala na to od 10 lat. Zgodę na stosowanie marihuany w celach medycznych mogą otrzymać osoby w terminalnym stadium choroby, w przypadkach niektórych chorób (np. epilepsji, artretyzmu czy właśnie uporczywych dolegliwości bólowych), a także zakwalifikowane przez odpowiednie władze osoby cierpiące na inne schorzenia.
Kanadyjczycy mają przy tym w ogóle dość swobodne podejście do marihuany. Z danych urzędu statystycznego Kanady wynika, że w 2004 r. około 14 proc. dorosłych Kanadyjczyków przyznawało się, że pali, przynajmniej czasami. 10 mln Kanadyjczyków, czyli prawie jedna trzecia całej populacji, potwierdza, że przynajmniej raz w życiu zdarzyło im się palić narkotykowe skręty. Jak podawał Reuters, World Drug Report z 2007 r. wskazywał, że 16,8 proc. Kanadyjczyków między 15. a 64. rokiem życia przyznawało się do zapalenia marihuany, przynajmniej raz w ciągu roku poprzedzającego ankietę. Średnia dla Europy wynosi 5,6 proc., a średnia w Stanach Zjednoczonych - 10,7 procent.