"Przez dekady Holandia była postrzegane w naszych krajach jako przykład wolności i tolerancji. Dlatego wzywamy społeczeństwo holenderskie i jego liderów politycznych, by odcięli się od tej godnej pożałowania inicjatywy". To fragment listu, jaki ambasadorowie 10 krajów Europy Środkowej wysłali do parlamentu w Hadze. Chodzi o portal nienawiści założony przez holenderską Partię Wolności i jej szef Geerta Wildersa.
Sprawa antypolskiego portalu to - jak informuje nasza korespondentka Katarzyna Szymańska-Borginion - główny temat polityczny w Holandii. Nie ma gazety, która by o tym dzisiaj nie pisała.
A jeszcze tydzień temu, gdy po raz pierwszy informowaliśmy o portalu, na którym można składać skargi na Polaków, sprawę bagatelizowano. Dziś nastroje wśród Holendrów są zupełnie inne...
Nie milkną głosy krytyki pod adresem premiera Marka Rutte, który uparcie milczy, obawiając się, że może stracić poparcie Geerta Wildersa. Z jednej strony włączyły się instytucje międzynarodowe, z drugiej opozycja w kraju - mówi Małgorzata Bos-Karczewska, redaktor naczelna polonijnego portalu. Dominuje przekonanie, że milczenie premiera oznacza przyzwolenie na istnienie antypolskiego portalu.
Jeżeli Rutte ugnie się pod presją i stanie w obronie Polaków, holenderski rząd może mieć problemy. Gabinet Rutte'a jest mniejszościowy i to głosy Partii Wolności są zazwyczaj języczkiem uwagi przy podejmowaniu jakiejkolwiek decyzji.
Głośny stał się portal ProPolen.nl, gdzie można wpisywać pozytywne komentarze o Polakach. Jest on odpowiedzią na portal nienawiści Wildersa.
Stronę, na której można składać skargi na Polaków pracujących w Holandii, skrytykował wczoraj przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Negatywnie wypowiadały się o nim także dwie holenderskie eurodeputowane; w mocnych słowach potępiły antyimigracyjny "obrzydliwy portal" holenderskiej Partii Wolności.