​Patryk Michalski, wysłannik RMF FM do Manchesteru, rozmawiał ze świadkiem zamachu - turystą z Niemiec, który był na koncercie Ariany Grande. Mark Kramer jest zszokowany. Wrócił w pobliże hali koncertowej, bo nie może pogodzić się z tym, co się wydarzyło.

Zdenerwowany  i zmęczony Kramer mówił, że wyszedł na minutę przed zakończeniem koncertu. Usłyszał potężny huk i najpierw pomyślał, że to fajerwerki.

Ta potężna eksplozja była nade mną. Widziałem biegnących i krzyczących ludzi. Wyszedłem na zewnątrz, pobiegłem w kierunku pobliskiej uliczki, wsiadłem do taksówki i pojechałem do hotelu. Minutę po eksplozji na ulicach było mnóstwo policji - relacjonuje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM. 

Mark Kramer ma jeszcze na ręku opaskę, która była wejściówką na koncert Ariany Grande. Jak mówi, to najtragiczniejsza pamiątka w jego życiu. 

Co najmniej 22 osoby zginęły, a 59 zostało rannych, gdy w poniedziałek wieczorem, po koncercie amerykańskiej piosenkarki Ariany Grande, doszło do zamachu bombowego w hali widowiskowo-sportowej Manchester Arena. Sprawca zginął po zdetonowaniu ładunku.
Do zamachu przyznało się Państwo Islamskie.

(ph)