Czeczeńscy partyzanci przyznali się do zestrzelenia rosyjskiego śmigłowca Mi-8. Do katastrofy wojskowego śmigłowca doszło w rozlewisku rzeki Terek. Zginęło 11 osób, a 12 zostało rannych. Informacje te przekazała rosyjska telewizja NTV powołując się na anonimowe źródło w sztabie rosyjskich wojsk wewnętrznych.

Według rosyjskich doniesień agencyjnych, na pokładzie maszyny były 24 osoby. 21 z nich to rosyjscy żołnierze, a 3 to członkowie załogi. Wcześniejsze informacje mówiły o jednej ofierze śmiertelnej i jednej zaginionej.

Łączność ze śmigłowcem została utracono około 12.20 czasu moskiewskiego (10.20 warszawskiego). (...) Śmigłowiec Mi-8 wpadł do rzeki Terek kilka kilometrów od osady Komsomolskoje -powiedział anonimowy rozmówca agencji Interfax w sztabie rosyjskich sił zbrojnych. Kilka godzin późniejmaszynę znaleziono rozbitą.

Nikt nie stwierdził jednoznacznie, czy przyczyną wypadku była usterka techniczna, czy też zestrzelenie maszyny przez Czeczenów. Ci ostatni przyznają się jednak do strącenia śmigłowca: Według danych czeczeńskiego dowództwa śmigłowiec okupantów zestrzelono w drugiej połowie dnia w rejonie miasta Gudermes. Poważnie uszkodzony śmigłowiec uderzył o ziemię i dosłownie rozpadł się od potężnego uderzenia niedaleko miejscowości Komsomolskoje" - podała strona bojowników www.kavkaz.org.

Mi-8 leciał z Mozdoku w Północnej Osetii do Chankały podGroznym. Dokładnie na tej samej trasie Czeczeni strącili 19 sierpnia przeładowany śmigłowiec Mi-26 zabijając 124 Rosjan. Później partyzanci strącili jeszcze dwie maszyny Mi-24. W obu zginęło po dwóch członków załogi.

Foto: Archiwum RMF

23:00