Nietypowy pasażer rozgościł się na tylnym siedzeniu auta stojącego przy ulicy Turka w Krakowie. Przechodnie zauważyli w samochodzie... sporych rozmiarów węża. Zaniepokojeni mieszkańcy osiedla powiadomili policję i naszą redakcję. Właściciel węża odnalazł się kilkanaście minut później. Tłumaczył, że przyjechał do znajomej, która bała się jego towarzysza, więc postanowił zostawić go w samochodzie. Informację o gadzie otrzymaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.
Policjanci, wezwani na miejsce przez zaniepokojonych mieszkańców osiedla, zrobili zdjęcia gadowi pełzającemu w aucie. Następnie przekazali je ekspertowi, który stwierdził, że w samochodzie jest... dwumetrowy pyton. To wąż co prawda niejadowity, ale nie uspokoiło to lokatorów okolicznych bloków, którzy z niepokojem przyglądali się nowemu sąsiadowi. Obawiali się bowiem, że wąż może zechcieć wyjść na spacer.
Funkcjonariusze - po dokładnym obejrzeniu forda escorta - zapewniali jednak, że gad nie wydostanie się na zewnątrz. Samochód był zaparkowany prawidłowo, policjantom nie pozostało więc nic innego, jak tylko pozostawić wezwanie za wycieraczką.
Właściciel samochodu i węża wkrótce pojawił się na miejscu. Okazało się, że przyjechał w odwiedziny do znajomej, która bała się gada. Postanowił więc zostawić swojego towarzysza na noc w samochodzie. Jak podkreśla w rozmowie z reporterem RMF FM, to nie jest pierwszy raz, kiedy pyton nocował w aucie.
22 maja przypadkowy przechodzień natknął się na pytona w Oświęcimiu. 1,5-metrowy gad pełzał na chodniku nieopodal tylnego wejścia do byłego niemieckiego obozu Auschwitz I. Wezwani na miejsce strażacy schwytali węża do worka i przekazali go specjaliście.
Pod koniec maja informowaliśmy również o wężu, którego celnicy znaleźli w przesyłce kurierskiej w Kujawsko-Pomorskiem. Jak się okazało, był to niegroźny wąż zbożowy. Zwierzę, najprawdopodobniej na skutek nieodpowiedniego transportu, miało zmiażdżony ogon.