Resort infrastruktury, prawnicy i policjanci sprzeczają się o to, który kierowca ma pierwszeństwo podczas jazdy na suwak - pisze "Rzeczpospolita". Przepisy dotyczące jazdy na suwak obowiązują od 6 grudnia i już wywołują wątpliwości. "Miały rozładować korki, ale mogą je zwiększyć. Szczególnie tam, gdzie z dwóch lub trzech pasów robi się jeden" - podkreśla dziennik.
Kierowca, który jest na zanikającym pasie, ma pierwszeństwo przed tym, który znajduje się na tzw. pasie głównym - tak twierdzi Ministerstwo Infrastruktury - donosi "Rzeczpospolita". Jednocześnie przytacza opinię prawników: jazda na suwak nie daje pierwszeństwa.
Jeszcze innego zdania jest policja. Jazda na suwak wymaga spełnienia pewnych warunków - mówi "Rzeczpospolitej" Radosław Kobryś z Komendy Głównej Policji. "Po pierwsze, na drodze musi być korek lub spowolnienie ruchu. Po drugie, wszystkie pasy muszą być zapełnione. Po trzecie, kierowca zjeżdżający na pas główny musi podjechać do samego końca pasa, który się kończy. Drogówkę czeka więc dużo pracy, bo kierowców, którzy uważają, że to oni mają pierwszeństwo, nie brakuje" - podaje dziennik.
Przytacza też opinię ekspertów. To teraz się zacznie wolnoamerykanka. Jestem pewny, że będzie to dla drogowych cwaniaków doskonały sposób na ominięcie korków - uważa Andrzej Łukasik z Polskiego Towarzystwa Kierowców. Jego zdaniem, przy kulturze jazdy, jaka obowiązuje w Polsce, należałoby się postarać o szeroką akcję edukacyjną w tej sprawie, inaczej będzie dużo więcej kolizji i stłuczek, nie wspominając o zwykłych wymuszeniach pierwszeństwa.
Policja jednak uspokaja. Kierujący zmieniający pas ruchu w sytuacji jazdy na suwak nie zostaje zwolniony z obowiązku zachowania szczególnej ostrożności - przypomina Kobryś.
Za niestosowanie jazdy na suwak grozi od 20 zł do 500 zł mandatu.