Rządowy plan otwarcia dostępu do 49 zawodów regulowanych budzi olbrzymie kontrowersje. W Faktach RMF FM i na RMF24.pl dokładnie prześwietlamy ten szumnie zapowiadany projekt. Dziś przyglądamy się profesji taksówkarza. 62 tysiące osób, które wykonują obecnie ten zawód, by dostać licencje, musiało przejść szkolenie i zdać egzamin z topografii miasta. Teraz nie będzie to już potrzebne.
Jeśli nowy projekt wejdzie w życie, rozpoczęcie pracy w zawodzie taksówkarza będzie i łatwiejsze, i tańsze. Dziś zdobycie licencji wiąże się z dużymi kosztami. Wszystko zaczyna się od kursu, za który trzeba zapłacić 800 złotych. Szkolenie trwa w sumie 28 godzin. Wśród zagadnień, które muszą poznać kandydaci na taksówkarzy, są wiadomości z zakresu ruchu drogowego, podatków, prawa a także zajęcia z topografii miasta i kultury obsługi pasażera. Cały plan kursu dokładnie opisuje rozporządzenie ministerstwa.
Zobacz program szkolenia taksówkarzy
Po kursie kandydat na taksówkarza musi zdać egzamin, który także jest płatny - kosztuje 200 złotych. Później pozostaje jeszcze opłata za licencję. W zależności od obszaru trzeba za nią zapłacić od 200 do 450 złotych. Dziś wszystkie te formalności trwają około 1,5 miesiąca.
Gdy w życie wejdą planowane przez rząd zmiany, znikną kursy i egzaminy z topografii. Taksówkarze w dalszym ciągu będą jednak musieli posiadać licencję. By zdobyć taki dokument, trzeba będzie udać się do urzędu, przedstawić prawo jazdy kategorii B i zaświadczenie o niekaralności. Państwo już nie będzie sprawdzać, czy taksówkarz zna miasto, po którym zamierza wozić pasażerów.
Tę kwestię będą mogły weryfikować korporacje. I właśnie to budzi najwięcej wątpliwości, bo nie wiadomo, czy firmy będą faktycznie dbać o jakość usług. Kierowca posługujący się tylko nawigacją niekoniecznie będzie znał ważne punkty w mieście - takie jak teatry, restauracje, hotele czy obiekty warte zwiedzania.
Ministerstwo Sprawiedliwości szykuje projekt ustawy deregulacyjnej. Część wymogów stawianych przed chętnymi do wykonywania zawodów regulowanych ma być zniesiona. Poziom deregulacji zależy od zawodu. Część zostanie całkowicie uwolniona, część zmieni się, ale niewiele.
Sprawdź listę zawodów, do których dostęp będzie łatwiejszy!
W sobotę Jarosław Gowin ujawnił listę zawodów, do których dostęp jeszcze w tym roku ma być łatwiejszy. Adwokat, syndyk, notariusz, doradca zawodowy, geodeta, pracownik ochrony, detektyw, trener sportowy, przewodnik wycieczek i przewodnik górski, bibliotekarz, taksówkarz, instruktor nauki jazdy, marynarz żeglugi śródlądowej, zarządca nieruchomości, pośrednik w obrocie nieruchomościami - to tylko kilka profesji, które znalazły się na liście szefa resortu sprawiedliwości.
Znacznie łatwiej będzie zostać bibliotekarzem, trenerem sportowym czy spawaczem w zakładach górniczych. Dotychczasowe wymogi mają być zniesione całkowicie. Bibliotekarz nie będzie musiał już zdawać egzaminu czy prezentować dorobku naukowego. Wystarczy, że będzie miał wyższe wykształcenie. Trener sportowy będzie musiał głównie wykazać się doświadczeniem, ale nie będzie ono już sprawdzane przez państwo, a jedynie przez pracodawcę. Do pełnienia tego zawodu ma wystarczyć pełnoletność, wykształcenie średnie i niekaralność za przestępstwa umyślnie popełnione w związku ze współzawodnictwem organizowanym przez polski związek sportowy. Jeśli chodzi o spawaczy, to zostaną zniesione wszelkie ustawowe wymogi, zarówno te dotyczące szkoły i kwalifikacji, jak i ukończenia kursu oraz stażu.
Znacznie mniej zmieni się w przypadku zawodów prawniczych czy marynarzy śródlądowych. Adwokatom czy radcom prawnym "odpadnie" egzamin testowy. Mówią, że to spora ulga, bo wymagał miesięcy nauki na pamięć. W przypadku marynarzy, bosmanów czy sterników żeglugi śródlądowej - zostanie skrócona praktyka.
Co sądzicie o pomyśle rządu? Zapraszamy do dyskusji! Zostawiajcie swoje opinie w komentarzach pod artykułem i na naszym profilu w Facebooku!