"Czuje doskonale ruch drogowy, zdecydowanie nadaje się do jazdy na autobusach przegubowych 18-metrowych" - taką opinię po szkoleniu kierowców Arrivy otrzymał Tomasz U. - pisze Onet. W ubiegłym tygodniu autobus komunikacji miejskiej, którym kierował mężczyzna, spadł z mostu Grota-Roweckiego w Warszawie. Zginęła jedna osoba, 22 zostały ranne. Okazało się, że kierowca był pod wpływem amfetaminy. Onet ustalił, że firma, która go zatrudniła, przez lukę w prawie nie mogła wiedzieć, że ma na koncie 13 wykroczeń drogowych.
W czwartek 25 czerwca miejski autobus spadł z wiaduktu na moście Grota-Roweckiego w Warszawie. Pojazd przebił barierki na wiadukcie i przełamał się na pół, a jego przednia część - wraz z pasażerami - spadła z wysokości około pięciu metrów.
W wypadku 1 osoba zginęła, 22 zostały ranne - w tym kilka poważnie. Śledztwo w sprawie prowadzi warszawska prokuratura okręgowa. Dochodzenie dotyczy "sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, której następstwem jest śmierć człowieka".
W kabinie kierowcy autobusu, pod portfelem i dokumentami, odnaleziono woreczek, w którym było około pół grama amfetaminy. Stężenie narkotyku we krwi mężczyzny było wysokie. On sam miał zeznać, że wziął narkotyk i "urwał mu się film". Prokuratura ujawniła, że w ciągu kilku ostatnich lat mężczyzna był 13 razy karany za wykroczenia drogowe, w tym za przekroczenie prędkości i niestosowanie się do znaków oraz sygnałów drogowych.
Z informacji reporterów RMF FM wynika natomiast, że kierowca na pewien czas stracił też prawo jazdy.
Poza tym - jak pisze Onet - w chwili zatrudnienia go przez firmę Arriva, do której należał autobus i która świadczy usługi przewozowe na podstawie umowy z ZTM, 27-latek nie miał praktycznie żadnego doświadczenia w kierowaniu autobusami. Uprawnienia zrobił w kwietniu 2019 r., a już w maju został zatrudniony w firmie.
Onet poprosił Arrivę o wyjaśnienie, jak to możliwe, że kierowca bez doświadczenia, za to z takim "dorobkiem" wykroczeń drogowych, został zatrudniony do wożenia pasażerów dużym, przegubowym autobusem miejskim.
W pierwszej kolejności należy wskazać na istotne rozróżnienie - skazania za przestępstwa, o których pracodawca może się dowiedzieć za pomocą danych z Krajowego Rejestru Karnego, a wykroczenia, o których popełnieniu przez pracownika pracodawca nie może i nie ma jak się dowiedzieć zgodnie z prawem. Jest to luka prawna, którą należałoby poprawić, co wielokrotnie było przed środowisko transportowe podnoszonym argumentem - tłumaczy w rozmowie z Onetem Joanna Parzniewska, rzeczniczka prasowa Arrivy.
Chodzi o to, że dane o sprawcach wykroczeń są rejestrowane w elektronicznym zbiorze danych (rejestrze wykroczeń), prowadzonym przez Komendę Główną Policji. Pracodawca zaś nie jest podmiotem uprawnionym do otrzymania informacji przetwarzanych w tym rejestrze. Od kandydatów do pracy na stanowisku kierowcy może on wymagać informacji o danych zgromadzonych jedynie w Krajowym Rejestrze Karnym. Niekaralność, o której dane są zbierane w KRK, nie obejmuje wykroczeń, tylko przestępstwa. Kierowca prowadzący autobus, który uczestniczył w wypadku na trasie S8, taki oficjalny dokument o niekaralności z KRK dostarczył - zaznacza Joanna Parzniewska.
Parzniewska zapewnia, że zatrudniając kierowców, firma stosuje się do przepisów Ustawy o transporcie drogowym. Zgodnie z nimi, podmiot wykonujący przewozy drogowe może zatrudnić kierowcę, jeżeli osoba ta m.in. posiada prawo jazdy kategorii D, nie ma przeciwwskazań zdrowotnych i psychologicznych do wykonywania pracy na stanowisku kierowcy (co musi być potwierdzone odpowiednimi orzeczeniami), uzyskała kwalifikację do pracy i ukończyła szkolenie oraz w stosunku do tej osoby prawomocnie nie orzeczono zakazu wykonywania tego zawodu.
Co więcej, dokonując oceny przydatności kursantów pod względem kompetencji, podmiot zewnętrzny prowadzący szkolenia kierowców, w opinii na temat kursantów, zaliczył kierowcę, o którym mowa, do grupy osób uzyskujących ponadprzeciętne rezultaty szkolenia wyrażone ocenami i uwagami: "czuje doskonale ruch drogowy, zdecydowanie nadaje się do jazdy na autobusach przegubowych 18-metrowych". Mamy zatem do czynienia z sytuacją, w której zdarzenie dotyczy kierowcy, którego kwalifikacje były wcześniej wysoko oceniane przed podmioty zewnętrzne. Opieraliśmy się, jako pracodawca, na tych ocenach - podkreśla rzeczniczka.
Jak mówi, w dniu wypadku kierowca stawił się do pracy i nie zgłaszał niedyspozycji ani żadnych dolegliwości. W tym przypadku dyspozytor, dokonujący oceny wizualnej i przeprowadzając rozmowę z kierowcą, nie stwierdził, by w chwili rozpoczęcia pracy w dniu zdarzenia był pod wpływem alkoholu lub środków odurzających. Nie stwierdzili tego też inni świadkowie obecni w dyspozytorni. Spółka dysponuje odpowiednimi pisemnymi oświadczeniami tych osób - podkreśla Joanna Parzniewska.
Obowiązujące przepisy nie zezwalają pracodawcy na prewencyjne przeprowadzanie wśród pracowników testów na obecność środków odurzających, substancji psychotropowych, środków psychoaktywnych, itp. Co więcej, do przeprowadzenia tego typu testów uprawnione są wyłącznie laboratoria analityczne, posiadające odpowiednie odczynniki i testy.
Dziś o poranku przywrócono stałą organizację ruchu na Moście Grota-Roweckiego. W miejscu, gdzie w ubiegłym tygodniu miejski autobus spadł z wiaduktu, do wczoraj zamiast trzech pasów działał tylko jeden, zamknięty był też zjazd z Pragi w stronę Gdańska. Dziś, po zamontowaniu nowych barier, wszystko działa już normalnie.