"Jesteśmy gotowi na bardzo długą wojnę informacyjną z Rosją" - oświadczył wiceszef MSZ Paweł Jabłoński, pytany na antenie TVN24 o ostatnie bulwersujące wypowiedzi prezydenta Rosji Władimira Putina, który m.in. oskarżył Polskę o współpracę z hitlerowcami. Odnosząc się do faktu, że na słowa Putina premier Mateusz Morawiecki odpowiedział dopiero po kilku dniach, Jabłoński przekonywał, że wrażenie uśpienia polskiej dyplomacji jest błędne. "My trochę zakulisowo staraliśmy się oddziaływać na pewne ośrodki zagraniczne (…) przez ten czas patrzyliśmy, co się dzieje" - zapewniał.
Władimir Putin w ostatnich głośnych wypowiedziach obarczył Polskę współodpowiedzialnością za wywołanie II wojny światowej, oskarżał Warszawę o współpracę z niemieckimi nazistami i o popieranie antysemickiej polityki Adolfa Hitlera.
Pierwsza z serii tego typu wypowiedzi pojawiła się 19 grudnia podczas dorocznej konferencji prasowej dla mediów rosyjskich i zagranicznych, kolejne - dzień później i w wigilię.
Mateusz Morawiecki odpowiedział na bulwersujące twierdzenia Putina dopiero 29 grudnia wieczorem.
Wiceszef MSZ Paweł Jabłoński, pytany o tę kwestię na antenie TVN24, zauważył, że oświadczenie Władimira Putina ukazało się 24 grudnia, a światowe media podjęły temat początkowo informacyjnie, zaś później zaczęły pojawiać się komentarze i analizy.
"My bardzo precyzyjnie analizowaliśmy, w którą stronę ta narracja idzie, i początkowo były takie pomysły, by od razu na to zareagować" - przyznał.
Ujawnił, że analizowany był scenariusz wydania oświadczenia już 25 grudnia - następnego dnia po wystąpieniu Putina.
"Uznaliśmy, że lepiej będzie zobaczyć, jakie działania komunikacyjne będą się odbywały (...). My trochę zakulisowo staraliśmy się oddziaływać na pewne ośrodki zagraniczne po to, by taka narracja została odpowiednio odebrana" - podkreślił.
Pytany, czy nie uważa, że wydanie przez szefa polskiego rządu oświadczenia pięć dni po wypowiedzi prezydenta Rosji, sprawia wrażenie, jakby polska dyplomacja "była pogrążona w zimowym śnie", Jabłoński odparł: "To jest błędne wrażenie. My przez ten czas patrzyliśmy, co się dzieje. To nie jest jednorazowa sytuacja. My jesteśmy gotowi na bardzo długą wojnę informacyjną z Rosją".
Według wiceszefa polskiej dyplomacji, kolejne tego typu wypowiedzi będą się ze strony rosyjskich władz jeszcze pojawiały: Jabłoński zwrócił uwagę, że za niespełna miesiąc przypada 75. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, a w maju 75. rocznica zakończenia II wojny światowej.
"Można reagować bardzo szybko, bez rozplanowania, bez głębszego przemyślenia. Można jednak zastanowić się nad tym, jaki to będzie miało efekt. Gdybyśmy zareagowali od razu, to ta pierwotna wypowiedź Putina zostałaby bardziej wzmocniona. Przez to, że daliśmy temu odpocząć, ta narracja Putina pierwotna umarła" - stwierdził również wiceszef MSZ.
W pierwszej z serii oczerniających Polskę wypowiedzi - 19 grudnia na dorocznej konferencji prasowej dla mediów rosyjskich i zagranicznych - Władimir Putin skrytykował przyjętą we wrześniu rezolucję Parlamentu Europejskiego dot. wybuchu II wojny światowej. Oświadczył wówczas, że stawianie ZSRR i hitlerowskich Niemiec w jednym szeregu jest "szczytem cynizmu".
"Totalitaryzm zasługuje na potępienie (...), można potępiać dowolnie stalinizm i ogółem totalitaryzm (...), nasz naród najbardziej ucierpiał z jego powodu, ale porównywanie stalinizmu i Niemiec faszystowskich świadczy o nieznajomości historii" - mówił.
Podkreślał, że Józef Stalin "nie splamił się bezpośrednimi kontaktami" z Adolfem Hitlerem, a ZSRR jako ostatnie państwo podpisało z hitlerowskimi Niemcami pakt o nieagresji. Odnosząc się zaś do tajnych protokołów tego paktu - których konsekwencją był rozbiór Polski - Putin stwierdził m.in., że Polska "sama wzięła udział w rozbiorze Czechosłowacji".
Podobne twierdzenia rosyjski prezydent wygłosił dzień później na spotkaniu z przywódcami Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej w Petersburgu. Ponownie skrytykował wówczas wrześniową rezolucję Parlamentu Europejskiego, ocenił także, że przyczyną wybuchu wojny był nie pakt Ribbentrop-Mołotow, a układ monachijski, który Polska wykorzystała - jak mówił - do realizacji roszczeń terytorialnych dot. Zaolzia.
Putin odczytał również dokumenty świadczące o kontaktach przedstawicieli ówczesnych polskich władz z przedstawicielami III Rzeszy i oświadczył, że ludzie, którzy prowadzili takie rozmowy, "wystawili swój naród, naród polski, pod (uderzenie) niemieckiej machiny wojennej" i "przyczynili się do tego, że rozpoczęła się II wojna światowa".
Odnosząc się natomiast do 17 września 1939 roku, Putin stwierdził m.in., że Armia Czerwona weszła do Brześcia "dopiero po tym, jak te terytoria zostały zajęte przez wojska niemieckie", że nie walczyła tam z Polakami, a także, że "w tym czasie polski rząd utracił kontrolę nad krajem" i "nie było z kim prowadzić rozmów".
"Niczego Polsce Związek Radziecki w istocie nie odbierał" - oświadczył.
Kilka dni później, 24 grudnia, Putin ponowił zarzuty wobec przedwojennego polskiego ambasadora w Niemczech Józefa Lipskiego.
"Łajdak, antysemicka świnia, inaczej powiedzieć się nie da. W pełni solidaryzował się on z Hitlerem w jego antysemickim nastawieniu i, co więcej, obiecywał wystawić mu w Warszawie pomnik za niegodziwości wobec narodu żydowskiego" - mówił rosyjski prezydent.
Powołując się na - jak mówił - zdobyte w państwach europejskich dokumenty epoki, Putin oznajmił, że przez ambasadora Lipskiego Hitler poinformował polskiego ministra spraw zagranicznych o swym pomyśle wysłania Żydów do kolonii w Afryce.
"Wyobrażacie sobie: rok 1938 - wysłać Żydów z Europy do Afryki? Na wymarcie. Na zagładę" - mówił.
Zacytował również fragment raportu Lipskiego dla szefa polskiego MSZ Józefa Becka, w którym znalazło się według Putina stwierdzenie: "Gdy to usłyszałem, (...) odpowiedziałem mu, że jeśli to uczyni, postawimy mu w Warszawie wspaniały pomnik".
Premier RP Mateusz Morawiecki odpowiedział na skandaliczne wypowiedzi Władimira Putina 29 grudnia oświadczeniem, które - jak informował szef gabinetu prezydenta - zostało uzgodnione z Andrzejem Dudą.
Morawiecki zaznaczył w oświadczeniu m.in., że "prezydent Putin wielokrotnie kłamał na temat Polski": "Zawsze robił to w pełni świadomie. Zwykle dzieje się to w sytuacji, gdy władza w Moskwie czuje międzynarodową presję związaną ze swoimi działaniami. I to presję nie na historycznej, a na jak najbardziej współczesnej scenie geopolitycznej".
Szef polskiego rządu zauważył, że w ostatnich tygodniach Moskwa poniosła kilka istotnych porażek: wskazał, że "niepowodzeniem zakończyła się próba całkowitego podporządkowania sobie Białorusi, Unia Europejska po raz kolejny przedłużyła sankcje nałożone za bezprawną aneksję Krymu", a "rozmowy w tzw. formacie normandzkim nie tylko nie przyniosły zniesienia tych sankcji, lecz w tym samym czasie doszło do kolejnych obostrzeń - tym razem amerykańskich - które znacznie utrudniają realizację projektu Nord Stream 2". Co więcej - zauważył również Morawiecki - w efekcie skandalu dopingowego rosyjscy sportowcy zostali właśnie zawieszeni na cztery lata.
"Słowa Prezydenta Putina traktuję jako próbę ukrycia tych problemów. Rosyjski przywódca doskonale zdaje sobie sprawę, że jego zarzuty nie mają nic wspólnego z rzeczywistością - i że w Polsce nie ma pomników Hitlera ani Stalina. Takie pomniki były na naszej ziemi wyłącznie wtedy, gdy stawiali je agresorzy i zbrodniarze - III Rzesza hitlerowska i Rosja sowiecka" - oświadczył Mateusz Morawiecki.