Samobójstwo lub przypadkowe odpalenie ładunku - takie wersje ws. wtorkowego wybuchu, w którym zginął 54-letni mężczyzna, rozpatruje prokuratura w Nowym Sączu.
Za wersją o samobójstwie przemawia SMS, który w dniu wybuchu mężczyzna wysłał do swojej córki, mieszkającej w Krakowie. W ocenie prokuratora rejonowego Waldemara Starzaka nie świadczy on jednak jednoznacznie o tym, że 54-latek chciał się targnąć na swoje życie.
Wiadomo, że mężczyzna miał problemy osobiste związane z eksmisją z zajmowanego od ponad 30 lat mieszkania. O eksmisję wniosły władze gminy Chełmiec. Prokuratura zdecydowała o sprawdzeniu prawidłowości tego postępowania.
Badane jest także, skąd mężczyzna wziął materiały wybuchowe. Musiało być ich sporo, bo eksplozja była naprawdę potężna - twierdzi prokuratura.
We wtorek jeden z mieszkańców Nowego Sącza jechał samochodem wzdłuż Dunajca. W pewnej chwili minął rowerzystę. Potem usłyszał wybuch.
Kiedy na miejsce dotarli policjanci, znaleźli ciało rowerzysty i niewielki lej po eksplozji.
Ofiarą wybuchu okazał się 54-letni Jacek K. Mężczyzna był miłośnikiem militariów. W szopie obok jego domu policja znalazła łuski z pocisków z II wojny światowej, rozmontowane pociski i proch.
(mpw)